-Nawet nie da się pobawić- westchnęłam i zaczęłam zbierać naczynia ze stołu- Nico, Ronnie szykujcie broń, idziemy robić questy- uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kuchni.
-I że ja mam na to wsiąść?- Nico patrzył nieprzekonany na niedużego, zielonego smoka. Mój i Ronnie w porównaniu do jego były kolosami. Powolnymi ruchami gładziłam czarno-białego smoka. Stwór wydawał przy tym przyjemny gardłowy dźwięk, zupełnie jak kot.
-Tak i to już- szybkim ruchem dosiadłam stworzenie, a smok wyprostował się dumnie. Delikatnie poklepałam go po szyi. Spojrzałam na towarzyszy. Ronnie wyglądała na zadowoloną, spokojnymi słowami próbowała sprawić aby smok pozostał na ziemi, widać było że chciał się wzbić w powietrze. Nico zaś patrzył z lekkim strachem na swojego smoka, widać było po nim, że nie był pewny czy smoczysko go uniesie.
-Ruszamy- szturchnęłam smoka piętami, zupełnie jak konia a on wzbił się w powietrze. Gdy wzlecieliśmy na sporą wysokość, zaśmiałam się na cały głos. Bycie tak wysoko i to bez żadnej osłony, było cudownym uczuciem. Wszystko na ziemi wyglądało jak maleńkie zabawki. Smok przyśpieszył, a ja zachwycona mocno wychyliłam się do tylu i uniosłam ręce w bok.
Powoli zsunęłam się ze smoka. Wysunęłam menu, aby sprawdzić co mamy teraz zrobić. Każdy z nas miał się udać do innej świątyni, moja była na północy.
-Musimy się rozdzielić- usłyszałam za sobą głos Nico, kiwnęłam tylko głową na tak. Każdy z nas ruszył w swoją stronę.
<Poddaję się, nie dam rady... weź to ktoś skończ, pls ,-, A najlepiej, to niech Ronnie to skończy, bo coś ostatnio cicho siedzi ,-,>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz