wtorek, 5 stycznia 2016

Od Ronnie - c.d. Ayi

Byłam lekkawo wkurzona na Ay'ie. Chciałam po prostu być bardziej pomocna dla nich. Miałam zamiar najpierw poznać skrypty ataków naszego przeciwnika i podpowiedzieć pozostałym członkom gildii jak ich unikać. Gdy mi się postawiła, automatycznie zrobiłam to samo. Ot, taki mam odruch. Nie chciałam być niekulturalna, ale jakoś tak samo to wyszło. Tuż po skończeniu swojej walki, Aya podeszła do mnie i wypchnęła mnie na środek stadionu. Odwróciłam się i rzuciłam jej jakąś kąśliwą uwagę, jednak białowłosa udała, że jej nie usłyszała i wyszła z pomieszczenia. 
- O, mały wymoczek chce ze mną walczyć! Powodzenia! - powiedział do mnie Yao. Zmierzyłam wzrokiem mojego przeciwnika. Był on dobrze zbudowanym, mocno umięśnionym człowiekiem. Nie miał na sobie żadnej wyjątkowej zbroi - zwykłe, najtańsze rycerskie buty, hełm i napierśnik. Moją uwagę przykuł tylko sporej wielkości miecz. Pewnie nawet najmniejszy cios nim zadawał ogromne obrażenia. Miał jednak słaby punkt, który zamierzałam wykorzystać. Wojownik poruszał się przez niego powoli i dosyć długo brał zamach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Łatwiejszego przeciwnika dla mojej postaci nie mogłam znaleźć. 
- Hah, będziesz się mógł śmiać dopiero, gdy ten sam mały wymoczek zrobi z ciebie kiszoną kapustę. - parsknęłam w odpowiedzi. Więcej mu nie było trzeba. Wróg momentalnie podbiegł i wykonał cios, prosto w mój brzuch. Ja jednak byłam duużo szybsza, nim jego miecz znalazł się w miejscu do którego docierał, zdążyłam czmychnąć na tyły przeciwnika i wbić sztylety w jego uda. Yao skrzywił się i złapał za bolące miejsca, a jego HP wynosiło 1900/2540. Aż 600 jednym ciosem? Czuję tę moc! Nieprzyjaciel znów się zamachnął. Poczekałam na odpowiedni moment, po czym zaprezentowałam mu grad cięć w klatkę piersiową. Upadł pod ich naporem. Wykorzystując sytuację, nie przestawałam siekać ostrzami. Zadawałam mu płytkie, jednak wystarczająco liczne rany. Po kilku minutach stwierdziłam, że dość tej zabawy i z całej siły zdzieliłam go sztyletami w najbardziej odsłonięte miejsce - kark. Przede mną pojawił się komunikat o zwycięstwie i propozycji dogrywki. Oczywiście ją przyjęłam. Następny pojedynek wyglądał mniej więcej tak samo. Po kolejnej wygranej dostałam jajo smoka. Tak! Smoka! Kurde, ale faza. Ciekawe co trzeba zrobić, żeby smoczątko się wykluło. Nie, najpierw muszę pomyśleć nad imieniem dla niego. Może coś w stylu Jura, Juki? Pomyślę, zobaczę. 
- Twoja kolej. - mrugnęłam do Nico, gdy już wyszłam z pomieszczenia. - Powodzenia. - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
- Dzięki. - odparł i ruszył na arenę.

< Nico? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz