Pojawiłam się na rozległym, wybrukowanym placu. Rozejrzałam się, jednocześnie wstrzymując oddech. To miasteczko było piękne! Zupełnie jak z średniowiecznego Paryża! Widziałam kiedyś takie stare fotografie z albumu, prawie wcale nie różniły się od tych, na które teraz patrzyłam. Nagle poczułam lekki wiaterek muskający moją skórę. To było tak niespodziewane, że aż cofnęłam się przestraszona. Po chwili jednak zrozumiałam, że ta gra po prostu jest aż tak rozbudowana. Mogłam poczuć zimno. Zupełnie jakbym spała, pomyślałam. Nie wiedziałam jak działa ten cały kask, ale domyślałam się, że po prostu wywołuje jakiś rodzaj snu. Podeszłam do najbliższej ściany i ją dotknęłam. Przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam jak bardzo jest lodowata. Zaczęłam iść dalej wzdłuż tej ściany. Minęłam kilka rozgałęzień i skrzyżowań, aż dotarłam do wybrzeży miasteczka. Tu rozpoczynał się las. Już miałam zawrócić, gdy nagle usłyszałam krzyki.
- Pomocy! Proszę! Niech ktoś mnie uwolni! - między gałęziami i liśćmi zauważyłam jakąś skrzynię. Zmarszczyłam brwi. Pójście tam na pewno nie jest bezpieczne, zwłaszcza, że nie wiem co może się czaić w takim świecie MMO RPG. Przed wejściem tu Max powiedział mi tylko, żebym uważała, bo chodzi tu dużo strasznych potworów. Co, jeśli to jeden z nich?
- Halo?! Ratuuunkuuu! - tajemniczy ktoś znowu zaczął wołać. Zacisnęłam pięści i ruszyłam w stronę głosu. Co ma być to będzie. Szłam leśną ścieżką kilka minut, aż doszłam do malutkiej polanki. Na jej środku stała małej wielkości skrzynia. Zamiast jednej ściany miała kraty. Zbliżyłam się do niej i przykucnęłam. Nagle z cienia wyłoniła się dziwna postać. Odskoczyłam i wywaliłam się plecami na trawę. Poczułam lekki ból.
- Wybawicielka! Oh, dziękuję! Już tyle tu czekam, a jestem taki głodny. - zacisnął swoje małe rączki na metalowych kratach. Wyglądał zupełnie jak kot w butach, tylko dużo grubszy. Chodził na dwóch tylnych łapach, miał na sobie czerwonawą szatę, trochę niepasującą do jego blado-pomarańczowej sierści. Jeśli chodzi za to o pyszczek, czułam się, jakbym patrzyła na Garfielda.
- Spójrz, tam na tej gałęzi wisi klucz. Bardzo cię proszę, przynieś mi go, a zrobię co tylko zechcesz. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
- Nie martw się. Już po niego idę. - ruszyłam w stronę wskazanego drzewa. Moim ulubionym zajęciem było wdrapywanie się na miejsca ogólnie niedostępne, więc coś takiego zupełnie nie stanowiło dla mnie problemu. Jak to często mówi Max, miałam to w jednym palcu. Po chwili zeskoczyłam na ziemię i podeszłam do grubego kotka. Zaczęłam mocować się z kłódką. W końcu udało mi się ją przekręcić i wypuściłam biedaka na zewnątrz.
- Uff, bardzo ci dziękuję. - ukłonił się.
- Nie ma sprawy, naprawdę - zachichotałam - Tak właściwie, kto mógł być taki zły i ci to zrobić?
- Jak to kto? Znów te wstrętne bachory rogaczy. - poskarżył się. - To nie pierwszy raz, kiedy zamknęły mnie w tym czymś. Pokręciłam głową.
- Faktycznie to straszne. Całe szczęście, że już po wszystkim.
- Tia, jeszcze raz dzięki. - milczeliśmy chwilę.
- Tak właściwie, to jak się nazywasz? - spytałam nagle. Zwykle to było pierwsze pytanie, jakie zawsze zadawałam.
- Finni. - odparł. - Po ojcu.
- Jak słodko! Ja jestem Sinon. - podałam mu rękę, a on mi łapę. Były bardzo miękkie i włochate.
- Też ładnie. Właśnie! Miałem oprowadzić cię po miasteczku, prawda? Chodźmy! - nie czekając na moją odpowiedź zaczął iść w stronę budynków. Ruszyłam za nim. Finni po kolei pokazywał mi wszystkie ważniejsze miejsca. Był niezwykle gadatliwy i sporo wiedział o tym mieście. W jednej z przerw między jego gadaniną, nagle przyszło mi do głowy spytać się go o coś. Koniec końców, to po to weszłam do tego świata.
- Finni?
- Tak?
- Bo... znasz może jakiegoś gracza z nickiem "Amber" albo "Mer" ? - zacisnęłam usta w oczekiwaniu na odpowiedź. Futrzak pomyślał kilkanaście sekund, po czym odparł:
- Niestety, nikt taki nie znajduje się w mojej pamięci.
- Rozumiem - pokiwałam głową ze smutkiem. - A wiesz może, gdzie mogłabym ją znaleźć? Albo chociaż zacząć poszukiwania?
- Nie. Przykro mi - rzucił mi pełne niemocy spojrzenie.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam tylko. Finni jeszcze trochę mnie pooprowadzał, pokazał mi pewnego pana, u którego mogłabym kupić broń i się pożegnał, mówiąc, że musi pomóc jeszcze innym graczom. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nagle poczułam głód. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. Przed oczami migał mi żółty pasek. Ten świat jest dużo bardziej realistyczny niż myślałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz