wtorek, 19 stycznia 2016

Od Rother'a- Quest 2

Duszek zaprowadził mnie z powrotem do miasta i zaczął oprowadzać po miejscach, które widziałem parę chwil wcześniej. Zaczął też coś nawijać na temat tych miejsca:
- A tutaj jest najlepsza w Yona karczma, a zaraz obok ... - i tak ciągle, słuchałem go tylko częściowo, wychwytując tylko najbardziej przydatne informacje. Właściwie było ich niewiele, mój "przewodnik bardziej skupiał się na tym, jak tu jest pięknie i gdzie najczęściej można kogoś spotkać, albo gdzie najlepiej zjesz itd.
- Ejże chłopcze! - nagle dotarł do mnie zupełnie inny głos, również należący do NPC, ale bardziej twardy niż cienki głos duszka. Obejrzałem się przez ramię, mimo iż zapewne było tutaj wiele osób, ale miałem dziwne wrażenie, że to do mnie. Nie pomyliłem się, jakiś mężczyzna machnął na mnie, bym podszedł. Wyświetliło mi się okienko czy przyjmuję questa. Czyli to tak. Przyjąłem i podszedłem do niego, uśmiechnął się pod bujnym wąsem - widzę, że jesteś nowy - kiwnąłem głową - aleś ty rozmowny... Dobra, ale mam dla ciebie prezent byś nie czuł się taki pogubiony na start.
Coś na start... w mojej głowie od razu pojawiła się broń, cóż innego mogliby dać początkującemu? Chyba że chcą dłużej potrzymać nas w mieście, albo powysyłać na obejrzenie innych miast. Jednak i tak bardziej prawdopodobna była broń. Moje podejrzenia się potwierdziły, Miałem do wyboru parę broni. Znaczyło to tyle, że zaczyna się gra. Największy damage miał topór, ale po pierwsze jest wolny, a po drugie nie pasuje do mojego stylu walki. Drugi był miecz, to już ciekawsza propozycja, ale nie na pierwszą broń. Nadal zbyt wolny, Chociaż mógłby być dobry na drugą broń, duży damage, dobrze się trzyma, ale całkowicie nie pasuje na pierwszą broń, gdy gra się samemu. Następna była szpada... była ciekawa, ale ta broń kojarzy mi się bardziej ze szlacheckością, a to do mnie nie pasowało. Kolejna ...
- Coś się stało? Zdecydowałeś się? - zignorowałem jego pytanie. Kolejna była katana, Szybka... damage dobry. Chyba znalazłem idealną broń, ale najpierw sprawdziłem jeszcze resztę. Sztylety... również ciekawe, ale to jednak nie to. Następny łuk... wolę walkę w zwarciu. I ostatnia proca... naprawdę... ktoś coś takiego by wziął?
- Wybieram katanę - powiedziałem krótko.
- Potrafisz mówić - brzmiało to jak pochwała. Przy moim boku pojawiła się broń. Wyciągnąłem ją, miała coś w stylu czerwonego blasku... wyczułem w nim coś... Lorcan. Czyli o to chodziło - może byś ją wypróbował?
Uniosłem głowę. Zainteresował mnie.
- Na czym?
- Oczywiście, że na potworach. Niedaleko miasta jest wiele Taotii. Powinny być idealne dla ciebie. Wiesz, tak by przyzwyczaić się do walki.
- Rozumiem. Skorzystam - powiedziałem i odszedłem. Duszek z poprzedniego questu gdzieś zniknął. Przynajmniej nie będzie mi, więcej przeszkadzał. Szedłem w wskazanym kierunku. Nagle odezwał się jakiś chropowaty głos.
- W końcu mam się gdzie schować - rozejrzałem się wokół siebie. Było parę NPC, ale nikt kto mówiłby do mnie - Tu jestem idioto - warknął głos, wydobywający się z ... katany.
- Więc, to ty Lorcan - szepnąłem.
- Tak bravo! W końcu ogarnąłeś - z wszystkich charakterów, jakie mógł mieć mój demon, trafił mi się taki. Westchnąłem, ale nie mam na to wpływu - Ile można robić, gapić się na broń. Powinieneś wiedzieć co chcesz! A nie, że ja muszę czekać, aż wielmożny pan się zdecyduje!
- Skończyłeś? - spytałem. Na chwilę zamilkł.
- Tak, ale jeszcze się odezwę. Chcę krwi, więc rusz swój tyłek i zabij coś - przymknąłem na chwilę oczy i się zatrzymałem. - Czemu stoisz?
- Przyzwyczaj się - powiedziałem.
- Jak chcesz - burknął. Otworzyłem oczy i dopiero wtedy ruszyłem dalej. Parę NPC próbowało do mnie zagadać, ale nie miałem zamiaru z nimi rozmawiać, bo niby co miałbym powiedzieć. W końcu wydostałem się z miasta, musiałem trochę się jeszcze przejść, ale w końcu zauważyłem jakieś stworzenia. To zapewne to. Wyciągnąłem katanę. Zaświeciła bardziej, ścisnąłem rękę. Najpierw nią po prostu machnąłemby wypróbować, a potem ruszyłem na pierwszego stwora. Zaatakowałem pierwszy, nacinając go lekko... za lekko stwór, wkurzył się i zaatakował mnie. Zwinnie tego uniknąłem i wyprowadziłem szybko cios tym razem głębszy i mocniejszy. Padł. Wokół mnie zebrały się kolejne trzy. Szybko oceniłem sytuację i wybrałem taktykę. Pierwszy z nich na mnie ruszył, zrobiłem unik, przy okazji lekko go nacinając. Ruszyłem na drugiego i wbiłem katanę w niego, wzięło mu prawie połowę życia. Odskoczyłem i walczyłem z następnym, cały czas obserwując resztę. W końcu wszystkie padły. To było trudniejsze, niż się spodziewałem, wiedziałem, że gra jest nastawiona na współpracę, ale sądziłem, że nie aż tak, nie miało to jednak znaczenia i tak będę grał sam. Byłem trochę zmęczony, ta gra jest naprawdę realistyczna. Już chowałem katanę do pasa, gdy nagle coś na mnie wskoczyło od tyłu, raniąc moje ramię. Odskoczyłem i wymierzyłem katanę. Chwilę potem leżał martwy. Moje HP zeszło poniżej połowy. A ja czułem ogromny ból. Chwyciłem się za ramię i prawie upadłem. Nie mogłem uwierzyć, że to tylko gra...
- Nie możesz tutaj zostać. Rusz się - doszedł mnie głos Lorcana. Zrobiłem to, co powiedział, mimo ogromnego bólu podniosłem się i zacząłem iść z powrotem w stronę miasta. Bolało, ale jakoś wytrzymywałem. Nagle poczułem, jak ktoś dotyka mojego łokcia.
- Jesteś ranny - spojrzałem na osobę, była to jakaś kobieta - choć ze mną poradzimy coś na twoją ranę - głos NPC, czyli chyba powinienem pójść, zresztą wiele bym oddał by pozbyć się bólu. Zbyt wiele wspomnień z nim związanych... Ten czas, gdy ból był moim najlepszym przyjacielem... Z myśli wyrwało mnie szarpnięcie - No choć, wiem, że boli - poszedłem za nią. Zaprowadziła mnie do jakiegoś domku, a potem opatrzyła. - Lepiej?
- Tak. - poruszałem barkiem. Ból całkowicie zniknął, nie to, co w prawdziwym świecie.
- To dobrze. Jesteś nowy ,może wytłumaczyć ci, jak to wszystko działa? - zaproponowała. Skinąłem głową na to, że się zgadzam. Zaczęła tłumaczyć. Trochę to zajęło. - Rozumiesz? - spytała na koniec.
- Tak.
- W takim razie wybierz swoją pierwszą umiejętność - przez chwilę się nie odzywałem. W końcu jednak zdecydowałem.
- Niech pierwszy będzie do broni - powiedziałem. Kobieta się uśmiechnęła - Będę się już zbierał - powiedziałem i wstałem.
-Jeszcze jednak sprawa, moce od nieśmiertelnego.- szybko powiedziała to samo co było przy, tym gdy go wybierałem, kiwnąłem głową i wyszedłem. To chyba na tyle z tym questem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz