poniedziałek, 18 stycznia 2016

Od Helii

Czuję chłód na policzku i nadal zamroczony snem, przewracam się by go nie czuć. Ktoś się śmieje.
- Adam. Wstawaj. Musisz iść do szkoły -mówi Felicia. Jej charakterystyczny łagodny ton jest naglący. Udaję, że nie słyszę.
- Adam! Spóźnisz się.
Gdy znowu nie reaguję, tylko wzdycha i wychodzi z mojego pokoju. Otwieram powoli oczy i patrzę na godzinę na budziku. Za godzinę zaczynają mi się lekcje. Wiem, że muszę na nie iść, ale nie czuję się najlepiej. Koszmar nocy nadal tkwi mi w pamięci. Staram się go wymazać z pamięci, ale wiem, że to bezcelowe. To jest jak choroba. Możemy ją leczyć, zapobiegać jej, ale przez kilka kropel deszczu przeziębimy się i znowu powróci. Z westchnięniem wstaję z łóżka.
- Panie, czy jesteś pewien, że to dobry pomysł? Walki na arenie zawsze są niebezpieczne -Horacy próbuje mnie przekonać do zmiany zdania. Ciągnie mnie za rękaw, patrzy na mnie z błaganiem.- A jeśli coś się panu stanie?
- Uspokój się. Nic mi się nie stanie. Te walki są zarządzane z góry. Wszystko będzie dobrze -uspakajam go. Minę ma nadal niepewną, ale nie protestuje. Czasami tylko jego plazma faluje. Może z niepokoju, nie wiem. Przed nami wyrasta nagle wielki budynek. Jest zrobiony z mahoniowego drewna. Krawędzie dachu są zagięte do góry. Delikatny wygląd zewnętrzny nie mówi nic o tym, co dzieje się w środku. Gdy wchodzimy do środka, czuję zapach potu i palonego kadzidła. Otacza mnie gorąco i słyszę odgłosy walki; szczęk noży, niesynchroniczne sapanie i przekleństwa. Zacieram dłonie.
- No to czas na walkę -mówię. Horacy wzdryga się.
Pierwsza walka z Yao była prosta. Gracz jest silny i wysoki, ale strasznie napuszony i pewny siebie. Na dodatek wolno się porusza. Ja z moimi nożami jestem szybszy i zwinniejszy. Po kilku stychach w podbrzusze, Yao kończy walkę z furią na twarzy. Oblewa mnie ciepło. Wygrałem!
- Ej, ty! -krzyczy na mnie Yao. Łypie na mnie zielonym okiem spod jasnej grzywki.
- Słucham? -Uśmiecham się. To go jeszcze bardziej wkurza.
- Żądam rewanżu! -wydziera się, plując na mnie swoją śliną. Ocierają ją z twarzy z obrzydzeniem.
- A jeśli się nie zgodzę? -pytam, czując narastającą we mnie złość.
- Zgodzisz się -Ukazuję śnieżnobiałe uzębienie, które równie dobrze mogłoby być czarne i szczerbate, bo wywołuje u mnie odruch wymiotny. Ale Yao ma rację. Przyjmuję zakład.

<cd. Tyvsa lub Caspian, wiecie co robić>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz