sobota, 2 stycznia 2016

Od Ronnie - c.d. Ayi

- Gdzie jest ta zraniona dziewczyna? - spytała z niepokojem staruszka. Po chwili zauważyła mnie, siedzącą przy stoliku i nie czekała już na odpowiedź. Podeszła do mnie i dotknęła mojego ramienia.
- Twoje HP wynosi 710 na 900 maksymalnego. Nie jest to nie wiadomo jak dużo, jednak wystarczy, by bolało cię przez następne kilka godzin. Podam ci wywar z krwi górskich Trolli i wszystkie objawy znikną. - wyjaśniła medyczka, jednocześnie obmacując przy tym moje ciało. Poczułam się mega nieswojo.
- Dobrze. Co by się stało, gdybym straciła więcej życia? - spytałam ciekawa odpowiedzi.
- Cóż, z tym bywa różnie. Jest wiele etapów bólu. Dla przykładu: Jeśli stracisz 100 HP, od czasu do czasu odczuwasz kłucie w miejscu zranienia. Natomiast jeżeli 900, cierpienie staje się tak mocne, że nie możesz się nawet poruszyć.
- Ale... w grze to przesada. Granie ma sprawiać przyjemność, a nie mękę. - wtrącił się Nico. W duszy przyznałam mu całkowitą rację. Nie po to tu wchodzimy i "marnujemy" godziny, żeby zwijać się z bólu.
- Może. Widocznie chciano uczynić tą grę jak najbardziej realistyczną. - staruszka wzruszyła ramionami. Nico prychnął. - Niestety, nie mam przy sobie tego lekarstwa. - zwróciła się do mnie - Nigdy nie trzymam ich przy sobie, ze względu na złodziei. Ach, ileż to razy już mnie okradziono z wartych setki złota bandaży i fiołek. Ale mniejsza, możecie tu zaczekać, powinnam szybko wrócić. - medyczka skierowała się w stronę drzwi.
- Czekaj! - zatrzymała ją Aya. - Pójdziemy z tobą. Ronnie, dasz radę? - odwróciła się do mnie.
- Jasne. - odparłam. Przecież to zwykłe skaleczenie na plecach! Po co tyle zamieszania? Białowłosa skinęła głową i wszyscy razem wyszliśmy z gospody. Po kilkunastu minutach marszu dotarliśmy na miejsce. Dom lekarki nie różnił się kompletnie niczym od innych w tym mieście - zbudowany z kamienia, z płaskim dachem i małą ilością okien. Medyczka zaprosiła nas do środka. Wewnątrz było mało miejsca, jednak było przytulnie. Zupełnie jak u babci. W mieszkaniu pachniało świecami zapachowymi i ciasteczkami. Dziwna mieszanka, ale całkiem przyjemna.
- Usiądźcie, proszę. - staruszka poklepała kanapę i udała się do innego pomieszczenia. Dopiero co zrobiliśmy co zaproponowała, a ona zdążyła już wrócić z małym kubeczkiem.
- Wypij to, dziecino. - podała mi napój. - Do dna. - Zatkałam nos i jednym łykiem połknęłam wszystko. Smakowało okropnie. Ugh... zapamiętajcie, nigdy nie pijcie wywaru z Trolli. Smakował jak połączenie smaków zatęchłej ryby i suchej ziemi. Jednym słowem nie polecam. Jednak, gdy uczucie spowodowane wypiciem tego czegoś minęło, poczułam się o niebo lepiej. Kompletnie nie odczuwałam już bólu. Ba! Nawet stałam się dużo bardziej wypoczęta i skoncentrowana. Uśmiechnęłam się do medyczki.
- Uff, już dużo mi lepiej. Bardzo pani dziękuję.
- Od tego jestem. - odwzajemniła uśmiech. Dopiero teraz zauważyłam, że miała dwa dołeczki na policzkach. Wyglądało to niewinnie i dodawało staruszce dużo uroku.
- Nie będziemy już dłużej pani przeszkadzać. Chodźcie, zbierajmy się. - zakomenderowała Aya. Po kilkunastu minutach byliśmy już na zewnątrz. Lili - bo tak nazywała się medyczka - podarowała nam w woreczku jeszcze trochę tego wywaru i uświadomiła nas, jak używać mocy nadanych nam przez Nieśmiertelnych. Okazało się, że musiałam tylko dokładnie wyobrazić sobie kogoś stojącego koło mojej postaci i powiązanego z nią cienką nitką. Potem tylko wystarczyło za nią mocno pociągnąć - tak, żeby obie postacie się zetknęły. Wtedy miałam przybrać wygląd tej osoby. Wypróbowanie tego zostawiłam sobie na później. Gdy wyszliśmy przed dom, nam wszystkim wyświetlił się komunikat o ukończeniu questa. To już drugi. Jeśli dalej tak pójdzie, nabiję maksymalny level w cztery, albo nawet i trzy miesiące. A przynajmniej tak wynika z moich obliczeń. Nagle usłyszeliśmy wołający nas głos. Była to Lili i pokazywała, żebyśmy za nią poszli. Kiedy do diaska ona zeszła na dół i czemu jej jeszcze nie zauważyliśmy?

< Nico lub Aya? :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz