wtorek, 5 stycznia 2016

Od Ay'i- c.d Nico

Ruszyliśmy w stronę koni. Przy jednej ze ścian areny stało ich aż 6, szybko ruszyłam w stronę karego rumaka i zgrabnym ruchem dosiadłam go. Kiedyś, gdy jeszcze wychodziłam z domu częściej niż to konieczne jeździłam konno, więc wdrapanie się na rumaka nie było dla mnie trudnością. Chwyciłam za lejce, przed mną wyświetliło się okienko: "Jazda automatyczna, jazda manualna". Wybrałam drugą opcję i odwróciłam konia w stronę kompanów. Obydwoje siedzieli już na wierzchowcach.
-W drogę- delikatnie dźgnęłam konia piętą, a on posłusznie ruszył. Ciekawe gdzie mamy jechać, w instrukcji nie było napisane nic, poza tym że mieliśmy jeździć konno. Jechaliśmy więc, po prostu do przodu. Nagle w krzakach obok coś się poruszyło, spojrzałam w tamto miejsce. Z tego i kilku innych krzaków wyłonili się mężczyźni, paroma ruchami ściągnęli nas z koni i pozwiązywali. Nie dawaliśmy rady się nawet bronić, było ich za dużo. Spojrzałam na zegarek umieszczony w lewym górnym kącie wzroku. Była 14, za godzinę musiałam iść, a jacyś goście związali nam wszystkim ręce i porozsadzali wokół drzewa. Cudownie, po prostu cudownie.
-Lepiej być nie mogło- westchnęłam i spojrzałam na kompanów. Nico tylko gapił się smętnym wzrokiem na zbirów, a Ronnie majstrowała coś przy więzach.
-Ej, patrzcie tamten to Yao- Nico wskazywał na jednego ze zbirów. Miał rację NPC wyglądał zupełnie jak nasz wcześniejszy przeciwnik.
-Pewnie chciał się zemścić za te dwie głupie przegrane- powiedziałam. Ta gra zaczyna mnie dołować, raz są questy dla dzieci, potem niezrozumiała jazda koniem, a teraz teraz quest poległa na siedzeniu i modleniu się o cud. Lepiej być po prostu nie mogło. Coś mignęło mi za zbirami, a potem dwójka z nich leżała ogłuszona/martwa na ziemi. Czyli to tak PWO, to pierwsza gra typu MMO RPG w której to nie ty nie jesteś bohaterem tylko jakiś przypadkowy NPC. Chociaż zrobili coś oryginalnego. Wokół nas była wrzawa, a my tylko głupio patrzyliśmy się jak jakaś osoba w płaszczu ratuje nam tyłki. Po paru minutach wszyscy przestępcy leżeli nieruchomo na ziemi. Nasz wybawca podszedł do nas i ściągnął kaptur z głowy. Okazał się... niedużą dziewczynką.

<Ronnie? Tak, wybrałam Tyvsę, buhahah ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz