-Nawet nie da się pobawić- westchnęłam i zaczęłam zbierać naczynia ze stołu- Nico, Ronnie szykujcie broń, idziemy robić questy- uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kuchni.



Duszek zaprowadził mnie z powrotem do miasta i zaczął oprowadzać po miejscach, które widziałem parę chwil wcześniej. Zaczął też coś nawijać na temat tych miejsca:
- A tutaj jest najlepsza w Yona karczma, a zaraz obok ... - i tak ciągle, słuchałem go tylko częściowo, wychwytując tylko najbardziej przydatne informacje. Właściwie było ich niewiele, mój "przewodnik bardziej skupiał się na tym, jak tu jest pięknie i gdzie najczęściej można kogoś spotkać, albo gdzie najlepiej zjesz itd.
- Ejże chłopcze! - nagle dotarł do mnie zupełnie inny głos, również należący do NPC, ale bardziej twardy niż cienki głos duszka. Obejrzałem się przez ramię, mimo iż zapewne było tutaj wiele osób, ale miałem dziwne wrażenie, że to do mnie. Nie pomyliłem się, jakiś mężczyzna machnął na mnie, bym podszedł. Wyświetliło mi się okienko czy przyjmuję questa. Czyli to tak. Przyjąłem i podszedłem do niego, uśmiechnął się pod bujnym wąsem - widzę, że jesteś nowy - kiwnąłem głową - aleś ty rozmowny... Dobra, ale mam dla ciebie prezent byś nie czuł się taki pogubiony na start.
Coś na start... w mojej głowie od razu pojawiła się broń, cóż innego mogliby dać początkującemu? Chyba że chcą dłużej potrzymać nas w mieście, albo powysyłać na obejrzenie innych miast. Jednak i tak bardziej prawdopodobna była broń. Moje podejrzenia się potwierdziły, Miałem do wyboru parę broni. Znaczyło to tyle, że zaczyna się gra. Największy damage miał topór, ale po pierwsze jest wolny, a po drugie nie pasuje do mojego stylu walki. Drugi był miecz, to już ciekawsza propozycja, ale nie na pierwszą broń. Nadal zbyt wolny, Chociaż mógłby być dobry na drugą broń, duży damage, dobrze się trzyma, ale całkowicie nie pasuje na pierwszą broń, gdy gra się samemu. Następna była szpada... była ciekawa, ale ta broń kojarzy mi się bardziej ze szlacheckością, a to do mnie nie pasowało. Kolejna ...
- Coś się stało? Zdecydowałeś się? - zignorowałem jego pytanie. Kolejna była katana, Szybka... damage dobry. Chyba znalazłem idealną broń, ale najpierw sprawdziłem jeszcze resztę. Sztylety... również ciekawe, ale to jednak nie to. Następny łuk... wolę walkę w zwarciu. I ostatnia proca... naprawdę... ktoś coś takiego by wziął?
- Wybieram katanę - powiedziałem krótko.
- Potrafisz mówić - brzmiało to jak pochwała. Przy moim boku pojawiła się broń. Wyciągnąłem ją, miała coś w stylu czerwonego blasku... wyczułem w nim coś... Lorcan. Czyli o to chodziło - może byś ją wypróbował?
Uniosłem głowę. Zainteresował mnie.
- Na czym?
- Oczywiście, że na potworach. Niedaleko miasta jest wiele Taotii. Powinny być idealne dla ciebie. Wiesz, tak by przyzwyczaić się do walki.
- Rozumiem. Skorzystam - powiedziałem i odszedłem. Duszek z poprzedniego questu gdzieś zniknął. Przynajmniej nie będzie mi, więcej przeszkadzał. Szedłem w wskazanym kierunku. Nagle odezwał się jakiś chropowaty głos.
- W końcu mam się gdzie schować - rozejrzałem się wokół siebie. Było parę NPC, ale nikt kto mówiłby do mnie - Tu jestem idioto - warknął głos, wydobywający się z ... katany.
- Więc, to ty Lorcan - szepnąłem.
- Tak bravo! W końcu ogarnąłeś - z wszystkich charakterów, jakie mógł mieć mój demon, trafił mi się taki. Westchnąłem, ale nie mam na to wpływu - Ile można robić, gapić się na broń. Powinieneś wiedzieć co chcesz! A nie, że ja muszę czekać, aż wielmożny pan się zdecyduje!
- Skończyłeś? - spytałem. Na chwilę zamilkł.
- Tak, ale jeszcze się odezwę. Chcę krwi, więc rusz swój tyłek i zabij coś - przymknąłem na chwilę oczy i się zatrzymałem. - Czemu stoisz?
- Przyzwyczaj się - powiedziałem.
- Jak chcesz - burknął. Otworzyłem oczy i dopiero wtedy ruszyłem dalej. Parę NPC próbowało do mnie zagadać, ale nie miałem zamiaru z nimi rozmawiać, bo niby co miałbym powiedzieć. W końcu wydostałem się z miasta, musiałem trochę się jeszcze przejść, ale w końcu zauważyłem jakieś stworzenia. To zapewne to. Wyciągnąłem katanę. Zaświeciła bardziej, ścisnąłem rękę. Najpierw nią po prostu machnąłemby wypróbować, a potem ruszyłem na pierwszego stwora. Zaatakowałem pierwszy, nacinając go lekko... za lekko stwór, wkurzył się i zaatakował mnie. Zwinnie tego uniknąłem i wyprowadziłem szybko cios tym razem głębszy i mocniejszy. Padł. Wokół mnie zebrały się kolejne trzy. Szybko oceniłem sytuację i wybrałem taktykę. Pierwszy z nich na mnie ruszył, zrobiłem unik, przy okazji lekko go nacinając. Ruszyłem na drugiego i wbiłem katanę w niego, wzięło mu prawie połowę życia. Odskoczyłem i walczyłem z następnym, cały czas obserwując resztę. W końcu wszystkie padły. To było trudniejsze, niż się spodziewałem, wiedziałem, że gra jest nastawiona na współpracę, ale sądziłem, że nie aż tak, nie miało to jednak znaczenia i tak będę grał sam. Byłem trochę zmęczony, ta gra jest naprawdę realistyczna. Już chowałem katanę do pasa, gdy nagle coś na mnie wskoczyło od tyłu, raniąc moje ramię. Odskoczyłem i wymierzyłem katanę. Chwilę potem leżał martwy. Moje HP zeszło poniżej połowy. A ja czułem ogromny ból. Chwyciłem się za ramię i prawie upadłem. Nie mogłem uwierzyć, że to tylko gra...
- Nie możesz tutaj zostać. Rusz się - doszedł mnie głos Lorcana. Zrobiłem to, co powiedział, mimo ogromnego bólu podniosłem się i zacząłem iść z powrotem w stronę miasta. Bolało, ale jakoś wytrzymywałem. Nagle poczułem, jak ktoś dotyka mojego łokcia.
- Jesteś ranny - spojrzałem na osobę, była to jakaś kobieta - choć ze mną poradzimy coś na twoją ranę - głos NPC, czyli chyba powinienem pójść, zresztą wiele bym oddał by pozbyć się bólu. Zbyt wiele wspomnień z nim związanych... Ten czas, gdy ból był moim najlepszym przyjacielem... Z myśli wyrwało mnie szarpnięcie - No choć, wiem, że boli - poszedłem za nią. Zaprowadziła mnie do jakiegoś domku, a potem opatrzyła. - Lepiej?
- Tak. - poruszałem barkiem. Ból całkowicie zniknął, nie to, co w prawdziwym świecie.
- To dobrze. Jesteś nowy ,może wytłumaczyć ci, jak to wszystko działa? - zaproponowała. Skinąłem głową na to, że się zgadzam. Zaczęła tłumaczyć. Trochę to zajęło. - Rozumiesz? - spytała na koniec.
- Tak.
- W takim razie wybierz swoją pierwszą umiejętność - przez chwilę się nie odzywałem. W końcu jednak zdecydowałem.
- Niech pierwszy będzie do broni - powiedziałem. Kobieta się uśmiechnęła - Będę się już zbierał - powiedziałem i wstałem.
-Jeszcze jednak sprawa, moce od nieśmiertelnego.- szybko powiedziała to samo co było przy, tym gdy go wybierałem, kiwnąłem głową i wyszedłem. To chyba na tyle z tym questem.
-Ojej... chyba muszę dobrać kartę- powiedziałam. Chwila praktyki i tutaj też będę wszystko rozumiała. Zdarza się, ale to gra. Cztery kart... sięgnęłam ręką do talii i wzięłam pierwszą z góry. Czy w tej grze są jakieś karty niemagiczne? Na moją twarz wpłynął wyraz oszołomienia.
-Nie, nie mogłam się pomylić... Przecież to było takie oczywiste. Mam dobrać cztery karty?! Jak to cztery? Nie, nie to się nie dzieje naprawdę!- Helia i Ronnie patrzyli na mnie z zaskoczeniem, a Ay'a i Nico śmiali się, a raczej starali się zdławić chichot. Ja sama ciężko oddychałam, i czułam, że zaczynają płonąć mi policzki. Sama starałam się wykrzywić twarz w grymasie gniewu, i mimo, że mi się nie udało musiało to jeszcze wzmocnić efekt. Obrzuciłam jeszcze parę pełnym agresji spojrzeniem, chociaż jestem prawie pewna, że moje oczy dalej wskazywały na zupełne nie zainteresowanie sytuacją. Dopełniając akt wyimaginowanej furii podniosłam pusty już kubek i trzasnęłam nim o ścianę. W tej chwili i blondyn i białowłosa wybuchnęli śmiechem. Wtedy nagle zmieniłam wyraz twarzy na zupełnie obojętny.
-Jeżeli chcecie mnie wkręcić, nie dajcie wykorzystać przeciwko sobie własnego żartu. Jestem praktycznie wypłukana z emocji, więc nie spodziewajcie się po mnie takich wybuchów. Sztuka aktorska się przydaje, ale dar trzeba umieć wykorzystać- obróciłam kartę i na płaskim stosiku położyłam dwójkę pik. Nagle przestali się śmiać i co chwilę patrzyli to na mnie, to na położoną przed chwilą kartę. Stałam z wyrazem wyższości na twarzy.
-Sprawdźcie te karty, chyba wszystkie są "magiczne". Teraz pozwólcie, że was opuszczę, czas wykonać jakiegoś questa- powiedziałam zacierając dłonie. Przeskoczyłam przez oparcie kanapy i ruszyłam szybko przed siebie czując na sobie ich spojrzenia. Otworzyłam drzwi na oścież, i z pełną satysfakcją wyszłam słysząc za sobą trzask drewna odbijającego się od framugi. Jedyne co we mnie siedzi do nazbyt duże pokłady ekscytacji, a uwalniają się one dopiero wtedy, gdy kogoś pokonam. Szłam szybko przed Siebie starając się nie zwracać zbytnio uwagi. Rzadko się zdarzało, abym była "radosna" i właśnie w tym momencie tak się czułam. Westchnęłam głęboko i wciągnęłam do nosa chłodne i rześkie powietrze.
-O witaj panienko! Pewnie widziałaś już wiele kramów, ale tylko u mnie niskie ceny! I broń! Niesamowita, lepsza niż gdziekolwiek indziej!- początkowo chciałam po prostu odejść, jednak przypomniałam sobie coś. Widziałam chyba dwójkę graczy, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji... Może to jest quest. Podeszłam powoli do walącego się stoiska. Widziałam t owoce, wodę i ciasta, jednak zdecydowanie bardziej zainteresowała mnie broń. W grze o dotyczącej walki na pewno przydaje się raczej przydaje się coś czym można ewentualnie walczyć. Przyjrzałam się dokładniej. Preferowałam raczej broń długodystansową, z resztą długo ćwiczyłam i celowanie w grze, pewnie nie będzie mi sprawiało problemu. Kusza i łuk. Z tego co widzę łuk ma dłuższy dystans, a ja nie mam niestety wglądu do pozostałych "statystyk". W końcu zawiesiłam spojrzenia na łuku, i powoli pogładziłam go dłonią.
-Jak dla aktywnego gracza, ten łuk jest za słaby, polecam...
-Gram pierwszy raz...
-Naprawdę? Nie wygląda panienka. No, ale mam taką zasadę, że każdego nowego witam prezentem. Na marginesie powiem, że to pomaga w późniejszym robieniu intresów. Jeżeli skłania sie pani ku łukowi, mogę go paniencie podarować- powiedział mrugając. Przez moją twarz przeszedł wyraz powątpiewania.-O, i strzały nigdy sie nie kończą. Kołczan w gratisie, a ostre strzały, już nigdy go nie opuszczą.- siwawy mężczyzna przechylił się w moim kierunku, nie zwracając uwagi na to, że na ulicy nie było prawie nikogo, kto mógłby podsłuchiwać tą rozmowę, z resztą jaką ktoś miałby z tego korzyść?- Mogłabyś wystrzelać kilka Taotii, niby pod pretekstem testowania broni, ale jednak dla dobra publicznego. Nawet nie wiesz jak bardzo te stworzenia potrafią być irytujące!- powiedział, po czym wcisnął mi do rąk łuk wraz z pełnym kołczanem.
-Pan pozwoli, że odpuszczę sobie te Taotie, i po prostu się ulotnię.
-Tak, też można drogie dziecko...- powiedział jakby z żalem spoglądając za mną. Postanowiłam biec przed siebie. Kosmyki krótkich włosów latały na wietrze, od czasu do czasu przysłaniając mi widok. Po jakiejś chwili znalazłam sie w lesie. Nie zaniepokoiłam sie zbytnio, ponieważ wystarczyłoby otworzyć mapę i teleportować się w innym miejscu. Między drzewami znajdowała sie postać, zbierająca jakieś kwiaty na małej polanie. Po krókiej chwili podniosła wzrok znad wiązanek i przypatrzyła się mi. Niedługo później wstała i zawołała mnie po nick'u. Byłam pewna, że jest to fragment questa. Podeszłam do niej powoli. Kobieta miała długie rozpuszczone włosy, spływające falami, aż do jej kolan, zakrytych lśniąco białą szatą ze szpiczastym kapturem.
-Witaj, wytrwały wędrowcze! Czas już poznać swój potencjał. Czy zechcesz przejść się ze mną do mej chaty i porozmawiać?- przytaknęłam, a kobieta złapała mojego awatara za rękę i pociągnęła przed siebie. Po drodzę dowiedziałam się, że nazywa się ona Lili, i jest swego rodzaju mentorką początkujących graczy, pokazując im jakie umiejętności mogą wybrać. Droga dość mi sie dłużyła. Biegłyśmy przez las, co rusz mogłam zaobserwować zwierzęta, lub przedziwne rośliny, o wielobarwnych liściach, wielkości, tych, które należą do bananowców. Wreszcie dotarłyśmy do domku. Aktualnie siedziałam przy stole rozglądając się dookoła. Chatka przypominała tolkienowską norę hobbita. Wszystko było czyste i bogato zdobione, jednak miało w sobie ten klimat, mówiący o tym, że znajduję się w grze. Spojrzałam na licznik i zdziwiłam sie, stwierdzając fakt, że znajduję sie tutaj już od pięcu godzin. Pominęłam jednak ten fakt, bo rzeczy o których opowiadała mi Lili, mogły mi sie naprawdę przydać w rozgrywce. Okazało się, że wybrany przeze mnie niesmiertelny, nie był tylko kolejnym nie istotynym fragmentem formularza. Dzięki wybraniu Zhanga Guolao, mogłam min. stawać sie nietoperzem. Okazało się, że postać jest swego rodzaju przewodnikiem po grze, bo po raz setny zaczęła powtarzać te same komunikaty, które wyłączyłam na początku gry. Ze wściekłością wyszłam z chaty. Okazał sie, że tak jak podejrzewałam,był to fragment drugiego questa. Dostałam powiadomienie o tym, że właśnie go przeszłam.
<Pisanie o pierwszej w nocy mi nie służy, ale cóż. Co nagle to po diable... Ay'a? Helia? Ronnie? Nico? Może zacznijcie pisać od tego mmentu jak Moira wyszła z karczmy? [takie sugestie]. Przepraszam za błędy. Zmęczenie i dysortografia to mieszanka wybuchowa...>
Broń
|
Sprawność fizyczna
|
Magia
|
Od Nieśmiertelnego
|
Inne
|
Proca 2/9 |
Skradanie się
0/5 |
Woda
0/5 | Magia Lecznicza 3/50 |
Kowalstwo
0/5 |
Zwinność
0/5 |
Ogień
0/5 |
Oswajanie zwierząt
1/6 | ||
Szybkość
1/5 |
Ziemia
1/9 |
Wytwarzanie eliksirów
1/6 | ||
Siła
0/5 |
Powietrze
0/5 |
Wykrywanie
1/5 | ||
Walka wręcz
0/5 |
Życie
1/9 | Chowaniec: ptaszek, Oro | ||
~~~~~~ | ~~~~~~ | ~~~~~~ | ~~~~~~ | ~~~~~~ |
Punkty Zdrowia | 1500 pkt |
![]() |
Zwykła Proca |