Biało-włosy NPC, patrzył na mnie w osłupieniu.
-Magiczna broń?! Tutaj?! Na pewno nie, to nie wyspa Penglai!- szybko odszedł, a ja tylko machnęłam rękami załamana. To już 5 osobą, która pytam o tą idiotyczną broń, a nadal nikt nic o niej nie wie! Z resztą poszukiwania Nico i Ronnie też nie poszły lepiej. Podeszłam do jednego ze stoisk, aby spytać się sprzedawcy czy coś wie. NPC stwierdził, że jeżeli nic nie kupię, to nie odpowie na moje pytanie, więc kupiłam bułkę za 2 sztuki złota. Sklepikarz powiedział, że nic nie wie. Myślałam, że go zabiję. Zrezygnowana usiadłam na schodach pobliskiej karczmy i czekałam, aż wrócą moi towarzysze broni.
-Maaaaaaa.... paaanii, coś doo... tego jedzenia?- dobiegł do mnie głos, jakiegoś człowieka. Odwróciłam się wjego stronę. Był to podpity NPC. Słaniał się na nogach, jakby pił już któryś dzień z rzędu. Widzę gra przyjazna dzieciom. Podaję mu, wcześniej wyciągniętą z ekwipunku bułkę. Mężczyzna chwyta za nią i łapczywie zaczyna ją jeść, przy tym siadając obok mnie. Zaczyna opowiadać jakie to on ma ciężkie życie, a ja przewracam tylko oczami na jego słowa.
-W ogóle, toooo wczoraj walczyłem z takim jednymmm ty..pem, Zang miał skurczybyk na imię i ten tego, myślałem że wygram, to postawiłem wszystko co mam i wiesz co chuj wziął wygrał! Miał taką dzi..wną broń. Się tak świeciła, jak psu jajca!- jego słownictwo było tak cudowne, że powstrzymywałam się od tego aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Wiesz gdzie on poszedł?- próbowałam mówić opanowanym głosem, jednak nie do końca mi to wychodziło.
-Zielonego pojęcia nie mam! Ta szuja zwiaaaała od razu! Wiesz co nocował w takim jednym hotelu... Srebrny Jedno...rożec bodajże. Może luj tam został!- przed oczami miga mi, że zaktualizował się quest. Uśmiecham się od ucha do ucha.
-Masz tu na jedzenie, bo nic więcej już nie mam- podaję mu 20 złotych monet, a on uśmiecha się. Szybko wysyłam wiadomość do członków gildii, że już wiem gdzie może być miecz.
<Nico? Ronnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz