Cichutko zeszłam po schodach na dół. Zegarek mieszczący się na mojej dłoni wskazywał na 4;30. Znajome ściany salonu przywitały mnie swoim okropnym, żółtym kolorem. Na kominku, tak samo jak poprzedniego dnia, leżał MCVR. Podeszłam do niego i w raz z urządzeniem przeniosłam się na kanapę. Nastawiłam na komórce budzik, aby wyjść ze świata gry za nim obudzi się reszta rodziny i zaczęłam ubierać na siebie skomplikowane urządzenie. Po chwili cały sprzęt spoczywał już na moim ciele, a ja uruchomiłam konsolę. To samo menu co ostatnio przywitało mnie swoim blaskiem. Szybko odszukałam grę "Penglai World Online" i przeniosłam się do świata gry. Mój avatar tak samo jak i poprzedniego razu stał na spawnie. Nie zdążyłam, ostatnio, zrobić tu nic więc moja postać i jej statystyki wyglądała jakby to było moje pierwsze logowanie. Powoli zaczęłam krążyć po mieście. Szczegółowość grafiki zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Wszystko wokół mnie wyglądało jak prawdziwe. Po pewnym czasie wyszłam lekko poza miasto. Do moich uszu dotarł czyjś cichy krzyk. Zaczęłam szukać źródła odgłosu i ruszyłam w jego stronę. Moim oczom ukazała się ogromna, srebrna klatka w środku której stał pulchny duszek. Biło od niego zielone światło.
-Tak! W końcu ktoś mnie usłyszał! Błagam pomóż mi!- przed mną wyświetliło się półprzeźroczyste okienko, służyło ono do akceptacji questa. Przeczytałam jego treść i kliknęłam w zielone kółko oznaczające, że przyjmuję zadanie- Na drzewie, tym za mną wisi kluczyk, proszę weź go i otwórz tę klatkę- ruszyłam we wskazanym mi kierunku i wspięłam się na drzewo. Klucz wisiał na 3 od ziemi gałęzi, więc wspinaczka zajęła mi parę sekund, po chwili stałam już przy drzwiach klatki i otwierałam ją. Duszek wyszedł na zewnątrz i przytulił się do mnie, skrzywiłam się.
-Wara! Żadnych czułości!- stworzonko odsunęło się od mnie.
-Dziękuję! Dziękuję! Pozwól, że teraz oprowadzę cię po mieście!
-Mały, zrobiłam to już sama- zrobiłam buzię w ciup i ruszyłam w swoją stronę. Po chwili przed mną wyświetliło się kolejne okienko, tym razem informowało mnie, że zaliczyłam questa i osiągnęłam kolejny poziom. Ta gra będzie prosta.
Taotie nacierały na mnie ze wszystkich stron, a ja niepewnie odpierałam ich ataki mieczem. Miecz dostałam od jednego z handlarzy w Yono, był dziwnie miły i dał mi go zupełnie za darmo, a potem zaproponował, że mogę pozabijać gargulco-podobne stwory aby go wypróbować. Stwory okazały się bardzo wymagającymi przeciwnikami i po paru chwilach goniła mnie ich cała masa. Miałam zabić 5, a ubiłam dopiero 3. To będzie ciężkie zadanie. Gwałtownie odwróciłam się w stronę stworzeń i cięłam mocno mieczem w tego po lewej stronie. Stwór głośno zaryczał, po czym zamachnął się łapą i rozciął mi policzek. Znów trafiłam go mieczem, tym razem stworzenie umarło. Padło na ziemię, po czym zmieniło się w kupkę pikseli i w rezultacie wyparowało. Spojrzałam na pozostałe 3 taotie, które szykowały się już do ataku. Rzuciły się na mnie wszystkie na raz. Pasek mojego zdrowia niebezpiecznie skróciła się do 35%, a ja zaczęłam kontratakować. Po kilkunastu zgrabnych ciosach i unikach udało mi się ubić stwory. Pasek ze zdrowiem świecił na czerwono. Zostało mi 3% życia. Uśmiechnęłam się triumfalnie i poczułam, że wszystko mnie boli. Ta gra jest zbyt realistyczna! Czułam, że najbardziej poharatany został mój bark. Ból był na tyle mocny, że nie mogłam się ruszyć z miejsca. Po paru minutach znalazła mnie zielarka. Dotargała mnie do swojego domu, opatrzyła mnie i wytłumaczyła całą mechanikę gry. Gdy siedziałam spokojnie w jej domu sącząc herbatę, do moich uszu dobiegł odgłos budzika, który nastawiłam przed wejściem do tego świata. Jak dobrze, że MCVR da się podłączyć do komórki! Szybko wylogowałam się i uwolniłam z konsoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz