- Pewnie nie wiesz, gdzie mogę znaleźć superbroń dla boga, nie? - spytałam się kolejnego NPC. - Och, niech zgadnę, powiesz mi, jak kupię od ciebie jakąś rzecz? - kupiec przez chwilę mielił moją odpowiedź.
- Niestety, nie wiem, ale może mi się przypomni, jak kupisz te zioło. - odparł jak gdyby nigdy nic. Przed chwilą przepytałam pięć innych sprzedawców i każdy mówił prawie to samo. Halo, firmo produkująca PWO, może byście dodali coś do opcji "Możliwe odpowiedzi kupców, gdy się coś od nich chce" ? Ta, chyba póki co nie mam co na to liczyć. Zrezygnowana udałam się byle jakiego budynku i weszłam do środka. Usiadłam przy jednym ze stolików i zaczęłam się bezmyślnie gapić w szyld "Pub Marzeń zaprasza na darmowe piwo podczas happy hours! Od 22 do 6 w każdy weekend!". Rozejrzałam się. Nazwa "Pub Marzeń" zdecydowanie nie pasowała do miejsca, które mnie otaczało. Roiło się tu od mężczyzn po czterdziestce, od których jechało niesprawiedliwością życia i piwem. Po ciężkiej pracy i nieprzyjemnej atmosferze w domu przyszli tutaj. Tylko upijając się mogli choć na chwilę zapomnieć o swoim losie. Smutne. Ale prawdziwe. Nagle podszedł do mnie jeden z tych kolesiów. Na kilometr śmierdziało od niego piwem.
- A co taka piękna pani robi w takim pubie jak ten? - spytał, trochę zbyt nachalnie jak na mój gust.
- Siedzi i upija się. Tak jak wszyscy tutaj. - powiedziałam to takim tonem, że normalny gość już dawno by już odszedł, a ten dalej gapił się na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Czemu chcesz się upijać?
- Po pierwsze, nie twoja sprawa, po drugie, mam swoje powody, po trzecie nie będę zwierzać się komuś takiemu - otaksowałam go wzrokiem - jak ty.
- Czemu jesteś taka niemiła, co? - odwrócił się. Już myślałam, że w końcu będę miała spokój, ale pijak tylko poszedł po krzesełko, przytargał je koło mnie i usiadł. - Pocieszę cię, że na pewno nie masz gorszego losu ode mnie.
- Tak? - zakpiłam - To co cię niby takiego strasznego spotkało? Przyszedłeś zmęczony po pracy, a żonka nie chciała ci obciągnąć?
- Też - wyszczerzył się. Nie miał z trzech zębów i z paszczy jechało mu kapustą. - Ale chodzi o coś innego. Wczoraj walczyłem z takim jednym Zhangiem. Założyłem się z nim, że wygram. Wygrywałem - ale przez trzy czwarte meczu. Pod koniec Zhang wyjął jakąś tajemniczą, magiczną broń, dzięki której pokonał mnie w kilka sekund. Odparował nawet moje najsilniejsze umiejętności! Teraz nie stać mnie nawet na drinka... a propo, wiem, że to tak nie wypada prosić kobietę, ale... postawiłabyś mi kolejkę?
- Naprawdę?! Gdzie potem poszedł ten Zhang? - zaczęłam intensywnie myśleć.
- W sesie po meczu?
- Tak.
- A no do jakiegoś hotelu. Jakiś tam jednorożec. - podrapał się po głowie.
- Srebrny?
- A możliwe, możliwe.
- O mój boże! Nawet nie wiesz jak mi pomogłeś! - wstałam z krzesełka i pocałowałam go w policzek. Skrzywiłam się, gdy moje usta dotknęły zapoconej powierzchni i momentalnie się odsunęłam. - Dzięki wielkie! Naprawdę!
- Hmm, może zamiast tak się mi kłaniać, postawiłabyś mi tą kolejkę? - uśmiechnął się zadziornie. A to skurczybyk.
- Czemu nie, zasłużyłeś - odparłam. - Tak w ogóle, jak masz na imię?
- Rob. Miło mi. - podał mi rękę. Delikatnie ją uścisnęłam. - Ronnie.
- Barman! Siedem shotów dla pana Roba! - krzyknęłam do NPC-ta, a ten odkrzyknął coś w stylu "już się robi".
- To ja lecę. Wróć bezpiecznie do domu. - zwróciłam się do Roba. - Żegnaj!
- Cześć! Miło się gadało! - wyszłam z pub'u. Skierowałam się w stronę miejsca, w którym rozstałam się z członkami gildii. Gdy byłam blisko, dostrzegłam Nico. Szybko podbiegłam w jego stronę. Chciałam się pochwalić swoim osiągnięciem. Uratowałam naszą misję! Jednak Nico nawet mnie nie zauważył. Patrzył się gdzieś w dal, po czym jego ciało zaczęło znikać - wylogowywał się. Miał niepewną minę. Na jego twarzy widziałam... strach? Tak, i to paniczny.
<Nico?>