poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Ay'i- c.d Nico

Przed oczami wyświetliło mi się powiadomienie o zaliczeniu questa. Ciekawe co teraz. Cały czas z dumą patrzyłam na swoją katanę. System walki w tej grze był niesamowity. Samemu wymachiwało się bronią, a komputer po prostu korygował niezgrabne ruchy gracza. Zaśmiałam się i padłam na ziemię. Dopiero teraz odczułam, jak bardzo byłam zmęczona. Nico położył się obok mnie.
-Może jednak polubię to miejsce- powiedziałam, przekręcając się na bok, aby patrzeć na chłopaka. Zaczęłam wyrywać trawę i się nią bawić. Wszystko było tak prawdziwe, jakby to nie była gra. Podziwiam grafików, którzy stworzyli to miejsce.
-Aya, za pół godziny obiad, wiesz o tym nie?
-Siedzimy tu już 2 godziny? O mój boże miałam pomóc mamie!- wysunęłam menu i przesunęłam rękę na przycisk wyloguj- doczołgasz moje ciało do miasta? No nie? Ładnie proszę. Będę za godzinę- poczułam, że moje ciało coś wciąga, po chwili byłam w menu konsoli.
-Przepraszam, mamo!- krzyknęłam schodząc po schodach. Moim oczom ujawnił się dobrze znany salon. Za salonem była kuchnia do której weszłam.
-Nic się nie stało. Fajna ta nowa gra?- spytała.
-Ujdzie- ruszyłam do lodówki aby wyciągnąć składniki potrzebne do zrobienia sałatki.
-Nie spóźniła byś się, jakby nie była tego warta- położyłam wyciągnięte wcześniej rzeczy na blacie i zabrałam się do krojenia warzyw. W tym samym czasie moja mama, zaczęła smażyć kotlety.
-Po prostu do złudzenia przypomina nasz świat, nie odczuwa si,e tam czasu- kobieta tylko uśmiechnęła się. W skupieniu kończyłyśmy robić, swoje części obiadu.
-Smacznego- powiedziałam do rodziny i zaczęliśmy jeść. Nie jedliśmy wspólnego obiadu od 2 tygodni, bo cały czas siedziałam w szpitalu. Wole nie wiedzieć jakie problemy wykryli w leczeniu mojej gruźlicy. Spojrzałam niepewnie na moją młodszą siostrę, Anie. Ona nic nie wiedziała o mojej chorobie. Nie chcieliśmy jej martwić. Miał dopiero 7 lat, nie mogę sobie wyobrazić co ona przejdzie, gdy mnie zabraknie. Zawsze gdy ma jakiś problem, leci z płaczem do mnie. Nasza rodzina dla przeciętnego człowieka zdawała by się idealna. Mamy pieniądze, kochamy się... ale w głębi duszy każdy z nas jest bardzo nieszczęśliwy, ja jetem śmiertelnie chora, 9 lat temu moja mama straciła syna, a brat który jest od mnie starszy, nie chce odzywać się do rodziców, bo uważa że to przez nich jestem chora... ah, nie ma idealnych ludzi, a w szczególności rodziny.
Przeciągnęłam się. Kochany Nico przyczołgał mnie do miasta. Nie rozumiem dlaczego nasze avatary nie mogą zniknąć z tego świata jeżeli nie są w strefie neutralnej.
-Co jadłaś?- odwróciłam się do tyłu, za mną stał nie kto inny jak Nikodem.
-Kotlety i mizerię... no i ziemniaki. Od kiedy czekasz?

<Nico?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz