czwartek, 31 grudnia 2015

Od Ay'i- c.d. Nico

Cały czas patrzyłyśmy na siebie, Ruda co jakiś czas krzywiła się.
-Wiesz dzisiaj jest sylwester. A my głupie gramy- uśmiechnęłam się do niej. Oby Nico szybko przyszedł, bo miałam dość udawania miłej.
-Tak jest lepiej
-Boże, za pół godziny muszę się wylogować, obiecałam mamie że będę na 23, oby Nico szybko znalazł pomoc- rozejrzałam się po karczmie, była bardzo przytulna. Na ścianach wisiały niewielkie świeczniki, które dawały przyjemny blask. Tak właściwie gospoda była bardzo mała, mieściło się w niej tylko 7 stołów. Nagle przez drzwi wszedł Nico, prowadził za sobą jakąś staruszkę.

<Ronnie? No to odhaczone, 500 exp nasze xD>

Od Nico- c.d. Ronnie

-Może ja najpierw znajdę jakiegoś medyka, a wy tu poczekacie?- spytałem się, a Aya kiwnęła głową na znak zgody. Szybko opuściłem gospodę i zacząłem błądzić po mieście. Żaden ze spytanych przez mnie NPC, nie wiedział gdzie mogę znaleźć medyka. W końcu natrafiłem na jakąś starszą panią.
-Czego szukasz, młodzieńcze?- spytała się. Jej głos był miękki, ale brzmiał staro. Uśmiechała się pogodnie.
-Medyka, lekarza czegokolwiek co pomoże mojej koleżance
-Tak się składa, że mogę ci pomóc
-Tak, to świetnie, proszę iść za mną- jak najszybciej poprowadziłem kobietę do karczmy w której zostawiłem dziewczyny.

<Aya?>

Shadow Of Welfare

Miejsce w rankingu: 1
Gild Master: Aya
Zastępca Gild Mastera: Nico
Data powstania: 31.12.2015
Nabór: Tylko przez Gild Mastera
Członkowie gildii:
-Aya
Ilość napisanych opowiadań: 47
Bank:
Ilość złota:
Przedmioty:
Zwykła katana
Włożone przez gracza Aya
Tytuły:
-Gild Master,
-Zastępca Gild Mastera,
-Zwykły Członek,
Ikona Gildii:
Siedziba Gildii:
Karczma pod Dzikim Strusiem

Od Ronnie - c.d. Ayi

-Google mnie kocha... poza tym znam cię z jednej gry. - dziewczyna uśmiechnęła się. Zmarszczyłam brwi. Naprawdę? Aż tak się mnie boi, że mnie sprawdziła? Zaśmiałam się pod nosem. W sumie, to dodało mi to trochę więcej pewności siebie, lekko zachwianej po ostatniej feralnej walce.
- Ahh, spoczi. Faktycznie, skądś cię kojarzę. - takie tam kłamstewko, żeby zgrywać przyjaźniejszą. - Jak tak sobie myślę, to chyba nie mam wyboru. Nie poradzę sobie sama, a poza tym.. twoja znakomita mowa motywacyjna mnie przekonała. - zaśmiałam się, a Aya i Nico poszli w moje ślady.
- Cóż, grałam w dużo gier polegających na charyzmie - wyjaśniła. Pokiwałam głową.
- Skoro wszystko mamy już ustalone, idziemy robić dalsze questy? - spytał rudowłosy chłopak.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i zaczęłam wstawać z krzesła. Nagle poczułam promieniujący ból na plecach. Skrzywiłam się i upadłam z powrotem na siedzenie.
- Co się stało? - zaniepokoiła się Aya. Uklękła przede mną.
- Nic mi nie jest. - wzięłam głęboki wdech i wstałam. - Po prostu ból w tej grze jest bardzo realistyczny... za bardzo.
- Gdzie się zraniłaś? - spytała stanowczo dziewczyna. Wiedziałam, że i tak nie pozwoli mi niczego zrobić, dopóki jej wszystkiego nie wyjaśnię.
- Na plecach. Drasnęła mnie tam Taotia.
- Pokaż. - podwinęłam koszulkę. Aya przyjrzała się ranie, po czym stwierdziła:
- Musisz pójść z nią do medyczki. - opuściła część ubrania i pomogła mi się podnieść. Odsunęłam się od niej.
- Dam radę, spokojnie - wysłałam jej uspokajające spojrzenie. - Chodźmy.

< Aya/Nico? :P  >

Adam Aleksander

Adam Aleksander

Data urodzenia:
07-01
Wiek:
18
Płeć: 
Mężczyzna
Orientacja seksualna:
Heteroseksualna
Doświadczenie w MMO:
2 godziny. Brawo, Adaś! :D
Charakter:
Adam jest osobą zmienną, w zależności od sytuacji. Potrafi w jednej chwili uprzejmym tonem porozmawiać ze starą sąsiadką, a w drugiej zasztyletować kogoś spojrzeniem. Mimo zewnętrznej powłoki, którą się obtoczył, zimnego, gruboskórnego dupka, którego nic nie interesuje oprócz niego, to w środku jest wrażliwym, troszkę infantylnym chłopakiem, który czuje się zagubiony. Jest introwertykiem, boi się wyrażać swoje uczucia, w obawie, że ktoś go zrani. Broni się przed nawiązywaniem kontaktu z ludźmi, bo wie, że jeśli się z kimś zaprzyjaźni, a potem ta osoba go zostawi, to będzie cierpiał. 
Helia

Gildia:-
Rasa:
Zwierzokształtny
Główny Nieśmiertelny:
Gao Guojiu
Poziom: 4
Doświadczenie: 1800 exp
Broń
Sprawność fizyczna
Magia
Od Nieśmiertelnego
Inne
Noże 0/5
Skradanie się
0/5
Woda
0/5
Niewidzialność:
4/50
Kowalstwo
0/5
Nie wybrane
Zwinność
0/5
Ogień
0/5
Zmiana wyglądu: 
4/50
Oswajanie zwierząt
1/6

Szybkość
1/5
Ziemia
0/5

Wytwarzanie eliksirów
0/5

Siła
1/5
Powietrze
0/5

Wykrywanie
0/5

Walka wręcz
0/5
Życie
0/5

Chowaniec:
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Punkty Zdrowia2000 pkt


Ilość złota: 200
Przedmioty:
1 dodatkowy punkt do przyznania do umiejętności (wygrany w konkursie)
Zwykłe Noże
Ozdobiony Sztylet

Informacje dodatkowe:
Stracił rodziców i siostrę w pożarze. Mieszka z wujkiem, jego żoną i jego dwoma synami, Robertem i Ignacym.
Trenuje parkour i freerunning ^^
Uwielbia kawę. 
Gry są jego życiem, ale dotąd nie interesował się MMO. Wołał grać sam.
Nienawidzi romansów. Brr.
Lubi kuchnię ostrą. Z dużą ilością przypraw.
Woli zimno, niż ciepło.
Przez wiele lat żywił do siebie nienawiść, że to on przeżył, a nie jego siostra Anna. 
Ma hematochydrozję. (Sprawdźcie sobie)
Kontakt:
elenaxd2001@gmail.com

Event Noworoczny

Witam wszystkich ładnie!

Jak doskonale wiecie dziś jest ostatni dzień 2015 roku. Magia, no nie?
Jeszcze rok temu większość z nas (wszyscy poza jedną osobą), pisaliśmy wspólnie opowiadania o wilkach. Pamiętam nawet, że równo rok temu zrobiłam ciekawy event, w którym należało napisać z drugą osobą sporą ilość postów (chyba 15). Na początku chciałam przenieść to tutaj i zrobić z tego taką małą tradycję, ale stwierdziłam że to zadanie jest zbyt ciężkie do wykonania w jedną noc(nie udało się go zrobić nikomu). Więc, proszę państwa zadanie lekko się zmienia: Para/trójka/czwórka/grupa, która napisze najwięcej opowiadań od godziny 18 dnia dzisiejszego do godziny 1 dnia jutrzejszego, będzie zwycięzcą tegorocznego Eventu Noworocznego. Tematyka jest dowolna, ale z jednym małym ale, akcja opowiadań musi dziać się w sylwestrowy wieczór. Jest nas mało, ale tym lepiej dla was łatwiej będzie wam zdobyć nagrody. Wygrana drużyna dostanie nagrodę niespodziankę i 500 exp.

Życzę weny,
Administratorka, Tyvsa

Od Ay'i- c.d. Ronnie

Ruszyliśmy w stronę karczmy, była ona niewielkich rozmiarów ceglanym budynkiem. Nico szybkim krokiem podszedł do mnie, aby iść koło mojego boku. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Wyglądał na zdziwionego całą sytuacją, pewnie dla tego że byłam lekko wybuchowa, choć zazwyczaj zachowuje spokój. Drzwi do karczmy stały otwarte na oścież. Weszliśmy do niej pewnym krokiem. Rozejrzałam się pośpiesznie po pomieszczeniu i znalazłam dla nas miejsce. W kącie stał nieduży, trzy osobowy stół. Idealnie. Podeszłam do niego i usiadłam tak, aby obok mnie było jeszcze jedno miejsce, na którym usiadł Nico. Ronnie, bo taki nick nosiła dziewczyna, zajęła miejsce przy drugim boku stołu. Chwilę patrzeliśmy na siebie w milczeniu, aż w końcu podeszła do nas karczmarka. Była niewysoką, starszą kobietą z siwo-brązowymi włosami. Uśmiechała się do nas pogodnie.
-Poprosimy 3 kawy i do tego 3 najlepsze ciasta jakie tu podajecie- powiedziałam do NPC, a ona kiwnęła głową i szybko odeszła. Przeniosłam wzrok na Rudą, siedziała pewnie. Wyglądała jakby cała  ta sytuacja ją bawiła.
-Kto płaci?- spytała, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Myślałam, że Nico potrafi być wkurzający ale ona przekraczała wszystkie normy.
-Ja, ale jak będziesz mnie dalej wkurzać to ty- Ronnie skrzyżowała ręce na piersi i wyciągnęła się na krześle.
-Po co to całe posiedzenie? Nie możemy się po prostu ładnie uśmiechnąć i podać sobie ręce na zgodę?- spytała przymykając przy tym oczy, jej styl bycia całkowicie mi nie pasowała, ale widać było że jest dobrą graczką, z resztą tylko nie liczni obili by tak mocno 4 Taotii na raz i jednego zabiło (w szczególności z takim nieśmiertelnym jakiego ona wybrała). Z resztą zlustrowałam już jej statystki (no i wyguglałam jej nick) i wiedziałam, że posługuje się sztyletami. Potrzebny nam był jakiś skrytobójca, a ona właśnie do nich należała. Widać było że po dłuższej grze, będzie na prawdę dobra. Muszę szybko skompletować ludzi do gildii, niby jak na razie nie powstała żadna, ale bałam się że nie będziemy mieli szans się wybić, jak zaczniemy później niż w tym tygodniu. Wiele osób za pewne przyprowadziło tu przyjaciół z innych gier.
-Szukamy ludzi do gildii- Ruda parsknęła śmiechem, a Nico spojrzał na mnie ze zdziwieniem- jesteś tu sama, w innych grach, grałaś solo, jednak tu się tak nie da. PWO opiera się na współpracy. Im szybciej wejdziesz do gildii, tym szybciej będziesz dawać sobie radę solo, więc cały układ jest na plusa dla nas i dla ciebie. Wszyscy na tym zyskamy, nikt nie straci- mam nadzieję, że ją namówię. Może moja "mowa motywacyjna" nie była najwyższych lotów, ale najgorsza też nie była. Potrzebowałam kogoś poza Nico. We dwójkę długo sobie nie poradzimy. Z resztą potrzeba nam gildii, a potem gdy jakieś powstaną i tak do żadnej nie dołączę i będziemy jak te bezdomne dzieci łazić po mapie bez przyjaciół. Do naszego stołu wróciła karczmarka, na dużej tacy niosła nasze zamówienie. Porozkładała na stole 3 kubki z których wydobywał się mocny, kawowy aromat. Obok kubków poustawiała talerzyki, na których leżało skromne ciasto. Prze moimi oczami wyświetliło się okienko, w którym się płaciło. 45 sztuk złota. Szybko zostanę bez grosza przy duszy. Życie, jakoś nazbieram pieniądze, o to to nie mam co się martwić. Kliknęłam przycisk "zapłać", okienko zniknęło.
-Dziękuje bardzo, życzę smacznego- powiedziała staruszka i szybkim krokiem odeszła od nas. Muszą w tej grze popracować nad zachowaniem kelnerek, są zbyt oziębłe i mechaniczne, powinny zachęcać do kupienia większej ilości jedzenia, a nie wręcz wyganiać z lokalu, swoją postawą.
-Więc jak, zgadzasz się, Ronnie?
-Skąd wiesz, że grałam solo?
-Google mnie kocha, z resztą znam cię z jednej gry- uśmiechnęłam się, a dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. Cudownie, nie wierzy mi... a ja przecież mówię na serio. Może wyglądała kiedyś groźniej, ale wiedziałam że to ona, miała podobny styl bycia do tamtej Ronnie.

<Ronnie? Takie ciasto jemy klik ^^ >

środa, 30 grudnia 2015

Od Ronnie - c.d. Nico

Jestem uzależniona od gier komputerowych. Odkryłam to dopiero dzisiaj, gdy cały dzień myślałam tylko o tym, żeby wejść do tego surrealistycznego świata. Wstając rano od razu przyszło mi na myśl jedno - MCVR. Chciałam już nawet symulować chorobę, jednak przypomniał mi się Jack. Praktycznie to tylko dzięki niemu w ogóle wracałam do tego wymiaru. To on był mostem łączącym mnie i real.
Z ledwością zwlekłam się z łóżka, wykonałam podstawowe poranne czynności i wrzuciłam byle jakie książki do plecaka. Wczoraj nie spałam do 5 rano. Nie tyle grałam w samą grę, co czytałam o historii tego miejsca, mitologii na podstawie której jest oparta. Zaintrygowała mnie. Dla przykładu według chińskich legend świat powstał dzięki Pangu. Mieszkał on w jaju, znajdującym się w głębi chaosu. Kiedy Pangu dorósł i stał się prawdziwym mężczyzną, owo "więzienie" stało się dla niego stanowczo za małe. Postanowił więc otworzyć jajko posługując się dłutem i toporem. Jednak mimo tego, że jego ściany się rozsypały, heros i tak nie mógł się wyprostować. Uniemożliwiał mu to filar łączący Ziemię z Niebem. Załamany, nie wiedział co zrobić w takiej sytuacji. Spędził wiele tysięcy lat rozmyślając, aż w końcu wpadł na pomysł, żeby siłą oddalić od siebie platformy. Pchał je tak mocno, że po około 18 tysiącach lat mógł się swobodnie wyprostować. W ten sposób spełnił swe zadanie - to on stworzył niebo i ziemię. Po osiągnięciu swojego celu, Pangu zginął, a jego szczątki zmieniły się w wiatr, chmury, planety, gwiazdy i inne takie. Najciekawsze w tym wszystkim nie jest sam mit, ale to, że w mitologii egipskiej jest prawie dokładnie tak samo. Według niej pewnego dnia z głębiny morskiej wyłonił się kwiat lotosu, a wraz z nim bóg, stwórca - Atum. (A i tu ciekawostka, zrobił to przez masturbację.. nie żartuję, tak podają starożytne zapiski). Potem zmienił się w ptaka i również stworzył świat. Egipt i Chiny są oddalone o... dużo kilometrów. Nie ma szans, żeby się jakkolwiek skomunikować, a tu proszę - zadziwiająco podobne te dwa mity. Szanowni naukowcy, jak to wytłumaczyć?
Podczas mycia zębów zaczęłam kłócić się z Jack'iem. Wszedł do łazienki i spytał się czy naprawdę musi iść dzisiaj do szkoły.
- Muushhh - "odpowiedziałam" jednocześnie wymachując rękami i starając się uzmysłowić mu, że nie mogę teraz rozmawiać.
- Mus? Zaraz ci przyniosę. - odparł z chytrym uśmiechem. - Czyli nie muszę? Ale fajnie! Jesteś najlepszą siostrą ever! - wyszedł z łazienki.
- Jaaaaaak! Wlaszaj tuutaaj! Mushhishh - zaczęłam go gonić ze szczoteczką w ustach.
- Co mówiłaś? Możesz powtórzyć, bo nie zrozumiałem? - podniosłam go, delikatnie rzuciłam na kanapę i łaskotałam w jego czułe punkty. - Aaaaaaaaa! Zostaw mnie! Pobrudzisz cały dooo... Nieee! Hahahah. - męczyłam go jeszcze kilka minut po czym zostawiłam zwiniętego w kulkę na sofie i ruszyłam do łazienki. Dokończyłam mycie zębów, zabrałam plecak i wróciłam do salonu. Jack siedział na kanapie z naburmuszoną miną.
- Gdzie idziesz? Powiedziałaś, że zostajemy dzisiaj tutaj. - zmarszczył podbródek i zrobił słodkie oczka.
- Nie ma mowy. Wstawaj, musimy się zbierać. - odparłam stanowczym tonem. Nie zamierzam znowu być wzywana do szkoły z powodu tego, że Jack nie chodzi do szkoły.
- Roooonieeee. Proooooooooszę.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. - oparłam ręce na biodrach. - Bo zaraz do ciebie podejdę. Uwierz mi, nie chcesz tego. - Jack rzucił mi pełne wyrzutu spojrzenie, jednak grzecznie wstał i zaczął się ubierać. Zrobiłam to samo i już po chwili staliśmy na przystanku autobusowym. Cholera, jak wiało. Kazałam Jack'owi bardziej opatulić się szalikiem. Młody mnie zignorował, a ja tylko przewróciłam oczami. Ach, te dzieci, bardziej fochowate niż gimbaza...




Była 18. Obiad zrobiony, Jack zaopiekowany, dom posprzątany.. no, mniej więcej - w końcu można grać. Dziś czekał mnie drugi quest. Postanowiłam, że dziennie będę robić tylko po jednym, żeby w ogóle kiedykolwiek wracać do prawdziwego świata. Słyszałam, że na późniejszych levelach są coraz dłuższe. Założyłam wszystkie narzędzia, odpaliłam MCVR i weszłam do gry. Znów stałam w małym pokoiku z lustrem. "Graj", "Usuń", "Wyjdź z gry". Rozglądałam się za innymi przyciskami, ale żadnego więcej nie było. Co do kurwy? A gdzie jest "Modyfikuj"?! "Edytuj"?! Cokolwiek?! No nie... no kurwa no nie... Boże czy ty to widzisz? W jakie gówno się wpierdoliłam! Całe życie z tą przesłodzoną, różowiutką małpą! Agh... Walić, potem wygooglam co z tym zrobić. Póki co muszę zaliczyć kolejnego questa.



Coś mi nie pykło tyle powiem... ale może zacznę od początku. Otóż kulturalnie weszłam sobie do gry Barbi'ą i zaczepił mnie pewien NPC. Przedstawił się jako Handlarz Broni, a gdy dowiedział się, że mam dopiero drugi level, zaproponował mi darmową broń na start. Już myślałam, że mam wyjątkowego farta, jednak po chwili przede mną pojawiło się okienko, a ja już wiedziałam, że to tylko zwykły quest, który każdy musi zaliczyć. Pokazał mi różne rodzaje broni: od mieczy, katan i sztyletów, przez szpady, noże, aż do toporów, łuków i proc. Zaczęłam się zastanawiać nad toporem (zadawał największy damage), ale przypomniałam sobie o wyglądzie mojej postaci i od razu oczami wyobraźni ujrzałam małą dziewczynkę wyjmującą nagle topór większy od niej samej i walącą jakiegoś stwora. Nieee, to nie może istnieć. Po dłuższej chwili wybrałam dwa, średniej długości sztylety - nie zadawały tylu obrażeń co inne bronie, jednak dawały też trochę punktów do zwinności i prędkości ataku. Jedynym moim problemem było zakradnięcie się na tyły wroga. Zanotowałam sobie w myślach najważniejsze punkty co do dalszego wyposażenia mojego avatara i wyobraziłam sobie całokształt tej postaci. To było to. Handlarz podpowiedział mi, że w pobliżu północnej bramy chodzą Taotie, cokolwiek to jest, a ja niemal od razu udałam się na miejsce. Po kilku minutach marszu zauważyłam pewne stworzenia. Wyglądały zupełnie jak te... no... wiem! Gargulce! Widziałam je już wcześniej w jakiejś grze. Przyczaiłam się na jednego osobnika, rozpędziłam się i skoczyłam bestii na plecy. Trzymając się na grzbiecie kolanami, wyciągnęłam sztylety i wbiłam je z całej siły w monstrum. Potwór padł, a po chwili jego ciało się rozpłynęło. Siedziałam teraz na trawie. Kątem oka zauważyłam ładujący się do 2% pasek expa. Nieźle, zabiję jeszcze takich 50 i kolejny level. Nagle poczułam ból na plecach. Przeraziłam się - był okropnie realistyczny - i natychmiast zerwałam się na równe nogi. Miałam przerąbane. Przede mną stało 6 Taotii. Zdążyłam tylko zobaczyć napinanie się ich mięśni i po chwili potwory rzuciły się na mnie. Na całe szczęście mój dobrze wypracowany instynkt był niezawodny i w porę przeturlałam się w bok. Potem szybko wskoczyłam na grzbiet najbliższego gargulca i wbiłam ostrza. Dalej, w ułamku sekundy, zeszłam z niego, a sztylety znajdowały się teraz w brzuchu następnego. Niestety, nie byłam wystarczająco silna i za płytko je wcisnęłam.  Osobnik nie zdechł zgodnie z zamierzeniem, tylko brutalnie odepchnął mnie na trawę. Zanim dosięgły mnie jego szpony, bezlitośnie ucięłam mu łapę i rzuciłam się do ucieczki. Co jak co, ale nie jestem taką potęgą wszechświata, żeby na 2 lvl walczyć z 6-osobową grupą krwiożerczych bestii. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak trudna jest ta gra dla graczy solo. Praktycznie... Teoretycznie też niemożliwa.



Nienawidziłam się za to, że aktualnie biegłam cała poharatana, z jedną raną ciętą przez środek miasta, goniona przez bandę Taotii. Inni gracze rzucali mi zaskoczone i jednocześnie zdziwione spojrzenia. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że w ich oczach widziałam też litość. Nie cierpiałam tego. Na pogrzebie matki, po zresztą też, byłam przez nią osaczona. Dość się na nią wtedy napatrzyłam i dość ludzi mi wtedy współczuło. Odwróciłam się i rzuciłam sztyletami do tyłu. Trafiłam jednego gargulca w oko, a drugiego w łapę. Monstra nawet nie zwróciły na nie uwagi i dalej za mną biegły. Słabłam, brnęłam coraz wolniej, a one powoli mnie doganiały. Ach... Czemu jestem taka słaba? Wtedy, nagle zdarzył się cud. No dobra, może nie tyle cud, co moje wybawienie. Stwory zostały zaatakowane przez niesamowitą, białowłosą dziewczynę. Walczyła ona kataną, jednak po chwili obok niej pojawił się.. duch? Nie, to demon. Pamiętam, że wyznawczynie jednego z Nieśmiertelnych mogły je przyzywać i wzywać do walki. Razem były niepokonane. Dziewczyna w mgnieniu oka poradziła sobie z bestiami i przybiła piątkę ze swoim demonem. Później na chwilę zawiesiła na mnie wzrok i przewróciła oczami. Ooo nie. To mnie teraz wkurwiłaś, kochaniutka.
- Nie musiałaś mi pomagać. Doskonale radziłam sobie sama. - powiedziałam najgorsze, co mogłam w takiej sytuacji, ale w sumie zwisało mi to.
- Taak, właśnie widziałam. To czemu tak piszczałaś? - zawiązała ręce na klatce piersiowej.
- Słucham? Ty chyba głupia jesteś. To nie byłam ja, tylko ta smarkula tam przy straganach. - wskazałam głową dziewczynkę, która stała w podanym przeze mnie miejscu. Patrzyła na nas oszołomiona, a oczy prawie wylatywały jej z orbit.
- Ja? Głupia? Właśnie wyratowałam twój chochlikowaty tyłek przed tymi potworami, a ty mnie tak nazywasz? Miałabyś w sobie trochę wdzięczności! - nastolatka pokręciła głową.
- Hej, proszę was, bez kłótni, okej? Wyjaśnijmy to normalnie. - do rozmowy wtrącił się chłopak. Miał odcień włosów podobny do moich (tak, był rudy) i zielone oczy, które patrzyły się na mnie z ciekawością. Był chudy. Jestem pewna, że mogłabym policzyć jego żebra gołym okiem. - Może wejdziemy do tej karczmy? - zaproponował. Rozejrzałam się wokół. Faktycznie, zebrało się dużo graczy-gapiów. Kiwnęłam głową i udaliśmy się na miejsce.


< Aya? C: >

wtorek, 29 grudnia 2015

Od Nico- c.d Ay'i

-W logowałem się w tym samym czasie co  ty- Aya tylko kiwnęła głową- co teraz?
-Nie mam żadnego powiadomienia, może coś zrobiliśmy nie tak? Mam przeczucie, że trzeba dać się zranić tym pokraką, co z nimi walczyliśmy- przeczucie Ayane jest święte, tylko po co dawać się zranić jakimś głupim NPC? Aya ruszyła w stronę pola, a ja powlokłem się za nią. Po paru minutach naszym oczom ukazały się gargulce. Dziewczyna pewnie ruszyła w ich stronę. Nagle do naszych uszu dobiegł czyjś krzyk, może nie tyle krzyk co jęki. Ayane, odwróciła się w stronę odgłosu i odsunęła od potworów.
-Trzeba to sprawdzić- ruszyliśmy sprintem. Odgłos powoli stawał się co raz głośniejszy. Wydawała go jakaś dziewczyna. Po chwili naszym oczom ukazał się ciekawy widok, rudowłosą dziewczynę, przypominającą lekko chochlika goniła 5 Taotii.
-Narwana jakaś, chciała cały quest zrobić na raz- Aya wyjęła z pochwy katanę, cicho wypowiedziała imię swojego demona i ruszyła w stronę potrzebującej. Goniona dziewczyna najwidoczniej mocno pobijała stwory, bo pierwsze dwa umarły po jednym uderzeniu Rogaczki. Z następnymi trzema nie miała już tak łatwo. Jej HP niebezpiecznie zbliżało się ku końcowi, już chciałem jej pomóc gdy koło niej pojawiła się Saph. Demonica przyłączyła się do walki. Po chwili wszystkie stwory rozlatywały się na małe czerwone kwadraciki. Aya przybiła piątkę z Saph, a ona rozpłynęła się w powietrzu.

<Ronnie? Takie krótkie, ale jet ^^>

Od Ronnie - Pierwszy Quest

Idę się pociąć mydłem w płynie... Gdy kończyłam tworzyć swoją postać - odzwierciedlającą mój charakter ciemnowłosą kobietę - nagle robotnicy stwierdzili, że nie mogą dalej babrać się w ziemi, gdy kable pod moją ulicą są aktywne i ni z gruszki ni z pietruszki je wyłączyli. Nie dość, że czekałam cholerne 2 godziny, aż łaskawie z powrotem włączą prąd, to jeszcze anulowała mi się moja śliczna Ronnie! Na szczęście, po tym jak zwyzywałam robotników przez okno, bez komentarza go włączyli i skończyli swoją żałosną robotę. Wtedy, gdy ponownie weszłam do gry, nie tworzyłam nowej postaci, tylko wybrałam losową z gotowców. Chcę wreszcie w to zagrać. Kiedy indziej stworzę sobie normalną postać.




Pojawiłam się na małym placu. Rozejrzałam się. Miasto Początkowe wyglądało jak typowe, stare, francuskie miasteczko. Wszystkie uliczki były wąskie i wybrukowane, między nimi stały stragany ze wszystkim co w ogóle można kupić na straganach. Domy były z kamienia, miały dużo balkonów, a ich dachy były płaskie. Jednym słowem już polubiłam ten świat. Według mnie projektanci mieli genialny pomysł, żeby wprowadzić tu taki klimacik. Ruszyłam do jednego ze stoisk.
- Cześć, co można u ciebie kupić? - spytałam sprzedawcę. Chciałam sprawdzić w jakim stopniu dopracowali tu NPC'tów.
- Witaj, graczko. Sprzedaję głównie żywność. Mamy promocję na jabłka i gruszki - jedynie 1 złoto za sztukę. - szybko odpowiedział, a ja nie mogłam wyjść z podziwu. Mówił bardzo płynnie, kompletnie się nie zacinał i nie miał problemu ze złożeniem zdania. Prawdopodobnie miał wgraną tą kwestię, więc postanowiłam solidniej go przepytać.
- Aha - pokiwałam głową - A jak dawno temu była dostawa? Chcę się upewnić, że owoce są najwyższej klasy.
- Powiem panience, że nie ma się o co martwić. Żona znajomego rolnika przyniosła mi je dziś rano. - uśmiechnął się.
- Rozumiem, wezmę więc jedno jabłko. - powiedziałam, po czym sięgnęłam do kieszeni... Kurde. Jak to nie dają żadnego złota na start? - Ugh, przepraszam, ale niestety nie mam czym zapłacić. 
- Załóżmy, że to na dobry początek. - odparł uśmiechnięty i wręczył mi owoc. Odwzajemniłam uśmiech i dopiero teraz zauważyłam żółty pasek przy jego głowie.
- Co to jest? - spytałam się go.
- Co? A, to. Pokazuje ci nastrój NPC'tów. Wybacz, ale muszę zająć się następnymi klientami. - odpowiedział i odwrócił się, mimo, że przy nas nikogo nie było. Taaak, milusio, ale w końcu czego spodziewać się po programie? Niby cuda techniki, ale jednak bezduszne bestie. Odeszłam kawałek dalej od sprzedawcy i postanowiłam trochę bliżej przyjrzeć się interfejsowi gry. W prawym górnym rogu widniała mapa, a na środku paski życia, many, zmęczenia, głodu i pragnienia - ojj, czuję, że to będzie dość trudna gra, jeśli chodzi o utrzymanie porządnego stanu twojej postaci. W lewym górnym rogu miałam pierdoły takie tak: ekwipunek, ustawienia, gildie, party, statystyki i inne. Najbardziej zainteresowało mnie to pierwsze. Zawiesiłam wzrok na ikonie "ekwipunek" po czym wyświetlił mi się model postaci. Tak właściwie to po prostu pojawił się obok mnie. Przyjrzałam się swojemu avatarowi. Bez jaj! Jaka ja jestem słodka! Ugh, masakra. Przy następnym wejściu do gry tworzę nową postać... Zauważyłam, że wraz z tym przecukrzonym czymś pojawiło się też okienko. Znajdowały się w nim wszystkie przedmioty jakie miałam przy sobie, czyli... nic. 




Potem postanowiłam przejść się po mieście. Niby nic specjalnego, gdyby nie to, że podczas przechodzenia obok lasu usłyszałam krzyki. Zainteresowana pobiegłam w ich stronę i już po chwili stałam obok duszka uwięzionego w klatce z gałęzi. Przypominał trochę nietoperza - względnie miał podobną budowę, jednak różnił się od niego jasnoniebieskim kolorem i dziwniejszym kształtem pyska. No, i był włochaty, niczym te pluszaki, które zawsze miziasz przechodząc obok działu dziecięcego.
- Wybawca! Tak! Proszę pomóż mi! Zostałem uwięziony...
- Czekaj, czekaj, czekaj - przerwałam mu - zostałeś uwięziony, czy sam tu wlazłeś?
- Eee.. to sporna kwestia. Posłuchaj, na tym drzewie wisi klucz. Proszę, uwolnij mnie stąd. - Misiak złożył ręce jak do modlitwy.
- A co dostanę w zamian? - uśmiechnęłam się chytrze.
- Hmm... Wiem! Oprowadzę cię po mieście. Uwolnij mnie już, dłużej tu nie wytrzymam.
- Już sobie po nim troszkę połaziłam, ale w sumie... to mogę ci pomóc. - odparłam i pojawił się przede mną komunikat z zapytaniem o przyjęcie questa. Dłuższą chwilę popatrzyłam na napis "Akceptuj" i okno zniknęło.
- Klucz jest zawieszony na tym drzewie. - podpowiedział Duszek i wskazał mi najbliższy dąb. Mój cel wisiał na pierwszej gałęzi od dołu. Łatwizna. Wzięłam szybki rozbieg i wskoczyłam po pniu na drzewo. Przeszłam po odgałęzieniu, chwyciłam klucz po czym zsunęłam się na dół. Opłacało się tyle grać w Assasin's Creed XVI. Dzięki temu złapałam wprawę w parkour'ach i tego typu sprawach. Podeszłam do klatki i otworzyłam ją, a zawodzący do tej pory Duszek w końcu zamknął jadaczkę. 
- To co teraz? - spytałam się go, gdy wyszedł ze swojego więzienia.
- Jak to co? Idziemy się przejść. - zaczął maszerować wesołym krokiem, zbytnio gestykulując ramionami. 
- Co ty odpierdalasz? Możemy iść, ale błagam, normalnie. - mały misio spojrzał na mnie zdziwiony i nic nie mówiąc zaczął podążać dalej normalnie. Zatkało mnie. Miał coś takiego jak "Co ty odpierdalasz" w słowniku? O luju, a mówili, że to PEGI 13+.
Dalej szliśmy w milczeniu. Jedynie od czasu do czasu, gdy zatrzymywaliśmy się przed czymś ważniejszym, Duszek tłumaczył mi to i owo. Wydawało mi się, że obraził się za to co wcześniej powiedziałam... hej, to nie było nic specjalnego - jeśli chcę potrafię wymyślić duużo gorsze rzeczy - jednak mojego misia widocznie uraziło to w serduszko. 
W końcu dotarliśmy do punktu w którym zaczęliśmy zwiedzanie. Duszek oznajmił, że ma coś jeszcze do załatwienia, pożegnał się i odszedł z powrotem do lasu. Trochę się przestraszyłam, gdy niespodziewanie pojawił się przede mną komunikat z ukończeniem zadania. Zabrałam nagrodę i udałam się do znajomego sprzedawcy po jabłka. Muszę czymś zapełnić ten przytłaczająco pusty ekwipunek.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Ay'i- c.d Nico

Przed oczami wyświetliło mi się powiadomienie o zaliczeniu questa. Ciekawe co teraz. Cały czas z dumą patrzyłam na swoją katanę. System walki w tej grze był niesamowity. Samemu wymachiwało się bronią, a komputer po prostu korygował niezgrabne ruchy gracza. Zaśmiałam się i padłam na ziemię. Dopiero teraz odczułam, jak bardzo byłam zmęczona. Nico położył się obok mnie.
-Może jednak polubię to miejsce- powiedziałam, przekręcając się na bok, aby patrzeć na chłopaka. Zaczęłam wyrywać trawę i się nią bawić. Wszystko było tak prawdziwe, jakby to nie była gra. Podziwiam grafików, którzy stworzyli to miejsce.
-Aya, za pół godziny obiad, wiesz o tym nie?
-Siedzimy tu już 2 godziny? O mój boże miałam pomóc mamie!- wysunęłam menu i przesunęłam rękę na przycisk wyloguj- doczołgasz moje ciało do miasta? No nie? Ładnie proszę. Będę za godzinę- poczułam, że moje ciało coś wciąga, po chwili byłam w menu konsoli.
-Przepraszam, mamo!- krzyknęłam schodząc po schodach. Moim oczom ujawnił się dobrze znany salon. Za salonem była kuchnia do której weszłam.
-Nic się nie stało. Fajna ta nowa gra?- spytała.
-Ujdzie- ruszyłam do lodówki aby wyciągnąć składniki potrzebne do zrobienia sałatki.
-Nie spóźniła byś się, jakby nie była tego warta- położyłam wyciągnięte wcześniej rzeczy na blacie i zabrałam się do krojenia warzyw. W tym samym czasie moja mama, zaczęła smażyć kotlety.
-Po prostu do złudzenia przypomina nasz świat, nie odczuwa si,e tam czasu- kobieta tylko uśmiechnęła się. W skupieniu kończyłyśmy robić, swoje części obiadu.
-Smacznego- powiedziałam do rodziny i zaczęliśmy jeść. Nie jedliśmy wspólnego obiadu od 2 tygodni, bo cały czas siedziałam w szpitalu. Wole nie wiedzieć jakie problemy wykryli w leczeniu mojej gruźlicy. Spojrzałam niepewnie na moją młodszą siostrę, Anie. Ona nic nie wiedziała o mojej chorobie. Nie chcieliśmy jej martwić. Miał dopiero 7 lat, nie mogę sobie wyobrazić co ona przejdzie, gdy mnie zabraknie. Zawsze gdy ma jakiś problem, leci z płaczem do mnie. Nasza rodzina dla przeciętnego człowieka zdawała by się idealna. Mamy pieniądze, kochamy się... ale w głębi duszy każdy z nas jest bardzo nieszczęśliwy, ja jetem śmiertelnie chora, 9 lat temu moja mama straciła syna, a brat który jest od mnie starszy, nie chce odzywać się do rodziców, bo uważa że to przez nich jestem chora... ah, nie ma idealnych ludzi, a w szczególności rodziny.
Przeciągnęłam się. Kochany Nico przyczołgał mnie do miasta. Nie rozumiem dlaczego nasze avatary nie mogą zniknąć z tego świata jeżeli nie są w strefie neutralnej.
-Co jadłaś?- odwróciłam się do tyłu, za mną stał nie kto inny jak Nikodem.
-Kotlety i mizerię... no i ziemniaki. Od kiedy czekasz?

<Nico?>

Od Nico- c.d Ay'i

Coś czuję, że Aya narzekała na tą grę tylko dlatego, że nie mogła pozabijac jakiś biednych NPC. Teraz w końcu zobaczy plusy tego świata. Dziewczyna biegiem ruszyła za niebieską kreską, a ja chcąc, nie chcąc ruszyłem za nią. Po chwili znaleźlismy się na polanie. Coś czuję, że ta mapa to jedno wielkie pole. Aya była sporo przed mną, widać że cieszyła się na walkę. Po chwili zatrzymała się i wyciągnęła katanę. Stanęła pewnie i przygotowała się na natarcie stworów. NPC przypominały gargulce.
-Nie pomagaj mi, tylko pilnuj czy nie zrespią się jakieś z tyłu!- krzyknęła do mnie biało-włosa.
-Powodzenia, Ayane!- nadal wolałem jej stary nick, był dłuższy i brzmiał przyjemniej. 2 stwory natarły na dziewczynę, a ona zręcznym ruchem odparła ich atak.
-Nie mów tak do mnie! Ostatniego ci zostawie. Mamy zabic 4- Aya ruszyła w stronę gargulców. Tym razem to ona przypuściła gardę. udało jej się zranić jednego z przeciwników. Drugi się tylko zachwiał. Do moich uszu dobiegł jej cichy szept, katana dziewczyny zalśnił dziwnym blaskiem. Znów zaatakowała stwory, tym razem jeden z nich umarł, a drugi stracił połowę HP. Odsunęła się od NPC, aby zablokować jego potężny atak, po czym cięła go kataną. Stwór jęknął i rozpadł sie na maleńkie czerwone piksele. Aya, z uśmiechem ruszyła w moją stronę. Jej twarz była pokryta niebieskimi malowidłami. Przypominały one płomienie. Jej grzywka zaś zafarbowała sie na niebiesko i czerwono.
-Kocham cię Saph- krzyknęła w powietrze, po czym jej wygląd wrócił do porządu, a obok niej pojawiła się demonica- wybrałam najlepszego niesmiertelnego ever! Widzialeś to?!- zachowywała się jak dziecko, ale co jej sie dziwić. Czekała na tą walke od kiedy zaproponowałem jej grę w PWO. Na niedawnym polu walki pojawiły sie kolejne stwory.
-Saph?- Aya spojrzała na demona, który od razu przeniósł sie spowroten na ciało dziewczyny. Oczy Ay'i zalśniły na czerwono, a jej twarz znów pokryła się niebieskimi znakami- Jeden jest twój, Nicusiu- uśmiechnęła sie promiennie i ruszyła w stronę gargulców, a ja za nią. Po chwili obydwa NPC były martwe.

<Aya?>

niedziela, 27 grudnia 2015

Od As

Przyjrzałam się dokładnie swojemu avatarowi. Zdawał mi się lekko straszny, czemu nie wiem, ale dzięki temu jego wygląd przyciągał mnie jak szpilki do magnesu. Zaakceptowałam stworzoną przez siebie postać. Po chwili pojawiłam się w jakimś dziwnym mieście. W tym samym czasie, obok mnie pojawiła się jakaś inna graczka. Przytrzymałam na niej wzrok lekko dłużej. Zaczynała grę, z resztą tak samo jak ja. Jej nick był tak samo krótki jak mój, Ad. Ah, tyle wspólnego i w ogóle. Coś czuję, że ta gra bez współpracowników będzie ciężka. Rozejrzałam się po placu na którym się zrespiłam. Nie było tam nikogo, no tak gra dopiero rusza. Podeszłam bliżej do Ad, która tak samo jak ja przed chwilą rozglądała się wokół siebie.
-Ej, ty małe coś, co powiesz na współpracę?-  uwielbiam to, że nie potrafię być miła, gdy gram. Takie już moje życie, nic na to nie poradzę.

<Ad?>

Od Ronnie - Wejscie do swiata PWO

- O MÓJ BOŻE! Do diabła, w końcu! - wykrzyknęłam na cały głos, gdy tylko weszłam do swojego domu.
- Ronnie, czemu tak krzyczysz? - prawie od razu usłyszałam mojego młodszego brata, Jacka.
- Bo przez cały dzień stałam w tej pier... niefajnej 600- metrowej kolejce i w końcu ją mam! - podekscytowana pokazałam mu nowiusieńkie pudełko z MCVR. Z okazji tego, że kupiłam go w dzień premiery dostałam do niego 2 dodatkowe gry za darmo - Penglai World Online i jakieś gówno podobne do CS'a. Dużo bardziej zależało mi na tym pierwszym - tylko w PWO można było latać. Tak. Latać! I to jeszcze na cholernym smoku!
- To ta gra o której mówiłaś przez ostatnie kilka miesięcy? - spytał Jack i się skrzywił.
- Tak, dokładnie - przytuliłam opakowanie - A teraz wybacz, mały, ale muszę ją przetestować.
- I znowu będziesz przy niej siedzieć całą noc? - uklęknęłam przed nim i rozczochrałam mu włosy.
- Oczywiście, przecież tyle na nią czekałam.
- Ale... ale to nie fair! A ja już muszę iść spać.
- Życie - wzruszyłam ramionami - jak będziesz większy, być może, ale to być może, też pozwolę ci tyle przesiadywać. A teraz wybacz, ale muszę to włączyć. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju. Wyglądał jak typowa nora każdego gamera - wszędzie na podłodze były porozrzucane płyty z grami. Tylko "dróżka" prowadząca do komputera nie była zaśmiecona. Przeszłam nią przez pokój, usiadłam na krześle i zajęłam się odpakowywaniem mojego skarbu. Na początku robiłam to tak, jak się powinno - kulturalnie rozcinałam wskazane miejsca, jednak po chwili stwierdziłam, że to wale i zaczęłam brutalnie niszczyć paznokciami pudełko, byleby tylko dostać się do środka. W końcu moim oczom ukazała się znajomy kask i pierścienie. Korzystając z instrukcji założyłam je na swoje ciało. Kliknęłam przycisk "start" na hełmie i nagle przed oczami pojawiła mi się rażąca oczy biel. Zasłoniłam ręką twarz, ale nic to nie dało. Na szczęście, po kilku minutach biel znikła i ukazało mi się niebieskie okno konsoli. Stałam przed napisem "wybierz grę". Fuck, nie zainstalowałam wcześniej PWO ani "CS'a". Kurde, genius ja. Wyszłam więc z menu, wyłączyłam MCVR, wyjęłam malutką płytkę z Penglai World, włożyłam ją do kasku, założyłam hełm i weszłam z powrotem do świata gier. Znowu to wkurzające białe światło i ponownie pojawiłam się przed oknem konsoli. Tym razem obok napisu "graj" widniało PWO. Dotknęłam go i momentalnie menu zniknęło. Jego miejsce zastąpił teraz ekran ładowania się gry. Pasek zaczął się poruszać, a gdy dotarł do końca, system przeniósł mnie do małego pomieszczenia z lustrem. Ruszyłam w jego stronę. Gdy byłam już dosyć blisko dostrzegłam 3 napisy. Położyłam rękę na opcji "Stwórz nową postać" i zaczęłam odpowiednio dostosowywać swojego avatara.

Wiktoria Fikus

Wiktoria Fikus

Data urodzenia:
08-13
Wiek:
19
Płeć: 
Kobieta
Orientacja seksualna:
Biseksualna
Doświadczenie w MMO:
Bóg jeden wie, jednak nie tykała się gier od 2 lat, więc skill jej lekko padł.
Charakter:
W normalnym świecie, jest miłą osóbka z wielkimi ambicjami. W grach ma jeszcze większe ambicje, ale miłą nie jest. W grze robi się wredną osobą, która wiecznie stawia na swoim. Gry kocha całym sercem, przez co traktuje je jak prawdziwe życie. Nie panuje nad emocjami, ale nigdy nie klnie. Według niej, tylko ludzie głupi przeklinają.
As

Gildia:-
Rasa:
Elf
Główny Nieśmiertelny:
Gao Guojiu
Poziom: 4
Doświadczenie: 1300 exp
Broń
Sprawność fizyczna
Magia
Od Nieśmiertelnego
Inne
Miecz 3/9
Skradanie się
0/5
Woda
1/6
Niewidzialność:
1/50
Kowalstwo
0/5
Nie wybrane
Zwinność
0/5
Ogień
1/6
Zmiana wyglądu: 
1/50
Oswajanie zwierząt
0/5

Szybkość
0/5
Ziemia
1/6

Wytwarzanie eliksirów
0/5

Siła
2/5
Powietrze
2/6

Wykrywanie
0/5

Walka wręcz
0/5
Życie
1/6


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Punkty Zdrowia500 pkt


Ilość złota: 700
Przedmioty:
Zwykły Miecz
Topór Światła
Informacje dodatkowe:
-Nie ma elfich uszu, bo są brzydkie,
-Kocha grać w karty, skąd jej login,
Kontakt:
Kontakt przez Tyvsę

Od Ay'i- c.d. Nico

-Duszku mój drogi, a musimy zwiedzać miasto jeszcze raz?- NPC zignorował moje pytanie, pewnie nie ma zaprogramowanej odpowiedzi na nie. Niechętnie ruszyłam za duchem, a Nikodem za mną.
-To nie ma sensu- powiedziałam, przy czym zarzuciłam ręce za głowę. Kto do jasnej cholery wymyślił, żeby krążyć po mapie i to dwa razy! Ta gra mnie na prawdę denerwuje i jeszcze zaczęło mnie mdlić. Nie nadaje się do grania za pomocą MCVR. Ponoć dopracowali to coś na tyle, że można sobie w tym siedzieć parę godzin, jak nie dłużej, kłamstwo, podłe kłamstwo. To coś jest tak beznadziejne, że aż nie warto tego kupować- Nicoś, podoba ci się ta gra?- spytałam się chłopaka, a on zrobił krzywą minę.
-Daj jej jeszcze szansę, proszę cię- dla niego spróbuję, niech mu będzie. Byliśmy już przy mieście.
-Daję tej grze tydzień, nie dłużej
-Okej- duszek doprowadził nas do stoiska z bronią. Spojrzałam na handlarze, a on uśmiechnął się do mnie.
-Czego potrzebujecie?- spytał
-Jesteśmy tu nowi- odpowiedział Nikodem, handlarz zaśmiał się przyjemnie.
-To cudownie! Uwielbiam nowych, macie wybierzcie sobie broń- przed nami wyświetliło się okienko z paroma rodzajami broni. Przeskanowałam listę i wybrałam katanę, Nico zaś wziął miecz. Obydwie bronie nagle pojawiły się przyczepione do naszych postaci. Moja katana pojawiła się na lewym biodrze, a miecz Nikodema na plecach. Wyciągnęłam broń z pochwy i przyjrzałam się jej. Katana była prosta ale bił od niej delikatny niebiesko-czerwony blask. To pewnie dlatego, że Saph jest w nim zaklęta. Miecz Nico był zwykły, tak jak każdy inny który widziałam.
-Dziękujemy
-Nie ma za co. Jeżeli chcecie możecie przetestować broń na Taotiach- przy handlarzu wyświetliło się okienko z akceptacją questa. Bez pytania się Nikodema zaakceptowałam go. W końcu będziemy z czymś walczyć! Na drodze wyświetlił się jasno niebieski pasek, wskazujący drogę do stworów.

<Nico?>

środa, 23 grudnia 2015

Od Nico- c.d. Ayi

Powoli obchodziliśmy miasto w okół. Aya, po pewnym czasie najwyraźniej znudzona zaczęła bawić się swoim demonem. Stworzenie to zdawało się być całkiem inteligentne. Gdy pomyśleć o tym, że było tylko zaprogramowaną kupką pixeli, od razu zdawało się że ludzie którzy stworzyli tą grę, aż za bardzo chcieli zrobić z niej prawdziwy świat. Saph (bo tak na imię miał NPC) umiał normalnie z nami rozmawiać. Odpowiadał na pytania i nawet sam je zadawał. Było to bardzo ciekawe, gdyż zachowywał się prawie jakby był innym graczem... prawie, czasami myślał nad odpowiedzią lekko zbyt długo, ale co się dziwić, gra dopiero dziś wyszła na rynek. Nagle do moich uszu dobiegł cichy krzyk, który powoli robił się co raz głośniejszy.
-NPC, ma lekko sztuczny głos- powiedziała Ayai ruszyła w stronę odgłosu. Nadal nie rozumiem tego jak ona może mieć tak dobry słuch. Dźwięk wyprowadził nas z miasta, na sporych rozmiarów polanę. Na środku polany, jak gdyby nigdy nic, stała sporych rozmiarów klatka. Takie coś zdawało mi się tak samo realne, jak istnienie jednorożców.
-Ma pasek od zadania- ciekawe jak udawało jej się włączać te wszystkie informacje, ja nadal jeszcze tego załapałem. Niby wystarczyło zawiesić na dłuższą chwilę wzrok na przedmiocie, jednak mi to nic nie dawało. Gdy podeszliśmy do klatki, okazało się że w środku znajduje się duszek. Duch był o połowę niższy niż ja i był dziwnego zielonego koloru. No fajnie... jakieś ufo w świecie starożytnych chin. Przewróciłem oczami.
-Widziałam to. Sam chciałeś w to grać- Aya zaśmiała się miło- Ej, ty w klatce jak ci pomóc?- zwróciła się do NPC, a on z lekkim ociąganiem odwrócił się w naszą stronę.
-Wybawca!- krzyknął- W końcu będę wolny! Widzisz tamto drzewo?- wskazał chuderlawą roślinę, rosnącą jakieś 20 metrów od klatki- Na jednej z jej gałęzi wisi klucz od klatki, błagam uratujcie mnie- przed Ayą pojawiło się okienko z akceptacją questa. Dziewczyna jednak nie kliknęła w nie, tylko ruszyła w moją stronę i wysunęła jakieś menu. Po chwili przed mną pojawiło się okienko z propozycja dołączenia do drużyny. Kliknąłem przycisk powodujący powstanie team'u.
-Nie będziesz, chyba czekał żeby zrobić to zadanie po mnie- całkowicie zapomniałem o tym, że jeżeli nie jesteśmy w drużynie, nie możemy robić na raz tych samych questów. Najpierw jeden gracz, a potem dopiero drugi. Dziewczyna wróciła do okienka od questa i zaakceptowała go. Aya szybko podbiegła do drzewa i po chwili wróciła z kluczem.
-To jest aż na zbyt proste- włożyła klucz do maleńkiej dziurki w drzwiach klatki- wystarczyło się wspiąć na pierwszą gałąź- duszek wybiegł z klatki.
-Dziękuję! Dziękuję! W nagrodę oprowadzę was po mieście! Chodźcie, chodźcie!- duch ruszył w stronę miasta z którego dopiero co przyszliśmy. No super, znów mamy po nim krążyć.

<Aya? 1 quest zaliczony!>